piątek, 14 lutego 2014

20. "To niemożliwe..."

Blond wampirka otworzyła oczy. Długi sen był jej potrzebny jak jeszcze nigdy dotąd. Jej najlepsza przyjaciółka została porwana. Nikt nie wie gdzie jest. Nikt nie jest w stanie jej pomóc. Ta myśl zabijała ją od środka. Nikt nie dawał rady jej pomóc.
Odwróciła głowę i zaraz zmieniła zdanie. Tuż obok niej leżała najsilniejsza istota na Ziemi. Jej myśli od razu stały się inne. Klaus leży obok i wszystko się naprawi. Czasem żałowała, że nie są oni zwykłymi ludźmi - że nie mogą założyć rodziny, mieć dzieci. Ale z drugiej strony lubiła czuć się silną i niezwyciężoną, w jakimś stopniu. Jakkolwiek chciała narzekać na bycie wampirem, nie znajdowała konkretnego powodu do ciągłych zmartwień.
Kiedy miała wstać z łóżka, ktoś położył ją z powrotem przyciskając do łóżka swoim ciężarem.
- Witaj kochana - odezwał się i namiętnie ją pocałował.
- Klaus… - mruknęła pomiędzy pocałunkami. - Musimy wstać i rozpocząć poszukiwania…
Hybryda przesunęła się z pocałunkami na szyję blondynki. Nie musiała długo czekać na jęk przyjemności, który wydała Caroline.
- Klaus… Mówię po-poważnie… - mówiła. Słowa były stłumione jękami.
- Potrzebujesz relaksu, złotko. Chcę tylko pomóc - uśmiechnął się łobuzersko.
Już miała zamiar się mu oddać, kiedy poczuła nagłe mdłości. Odepchnęła od siebie Pierwotnego całą siłą jaką miała i w wampirzym tempie pobiegła do łazienki. Nachyliła się nad muszlą i oddała z siebie resztki krwi z żołądka.
- Kochanie - usłyszała za sobą męski głos. Brytyjski akcent odbijał się w ścianach wykafelkowanej łazienki. - Co się dzieje?
Caroline nie odpowiedziała, jedynie wstała i podeszła do lustra. Miała na sobie jedynie koszulę Klausa, którą ubrała po wczorajszych wybrykach w łóżku. Podwinęła ubranie i spojrzała na swój brzuch. Niedługo po tym spostrzegła w lustrze twarz Klausa, która wyrażała nie lada zdumienie.
- Nie… - wyszeptał. - Nie, to nie możliwe - powiedział głośniej i podszedł do swojej ukochanej. Dotknął jej brzuch ręką i wydął jeszcze bardziej oczy, po czym uklęknął. Zaśmiał się nerwowo. - Przecież to nigdy się nie zdarzało… To niemożliwe… Ja śnię…
- Nie śnisz - odezwał się kobiecy głos. Wapirzyca i Mieszaniec jednocześnie spojrzeli w stronę drzwi, z których wydostał się dźwięk. - To dziecko jest twoje, Niklaus - powtórzyła.
- Bonnie… - szepnęła Care. - Wróciłaś… Ty żyjesz!
- Oczywiście, że żyję, Care - uśmiechnęła się i wróciła wzrokiem do hybrydy. - Nic nigdy nie dzieje się przypadkowo, Klaus. Nie zostałam porwana bez potrzeby. Muszę chronić dziecko… Wasze dziecko - położyła nacisk na ostatnie słowa. Uśmiechnęła się i lekko zaśmiała. - Czuję jego, lub jej, siłę. To przyszły król.
- Ale to niemożliwe! - wykrzyczał Mikaelson po czym wstał i podszedł do czarownicy. - Wiedźmo Bennett, wytłumacz mi jak to możliwe?!
- To sprawka wiedźm. W tym mnie. - Spojrzała przepraszającym wzrokiem na nic nie rozumiejącą Caroline. - Ono jest potrzebne. Nie ma w sobie tylko krwi wilkołaka i wampira, ale i wiedźmy. Jest, krótko mówiąc Virtuti, inaczej zwane tytanem. Silniejsze niż ty, Niklausie. Ale całkiem wam posłuszne…
Nagle w łazience znalazła się Katherine. Ze zdziwioną miną popatrzyła na wszystkich tu obecnych, po czym na Bonnie.
- Oh, widzę, że Benitta się znalazła - prychnęła. - Ale nie to mnie interesuje - mruknęła i podeszła do środka pomieszczenia. - Słyszę serce. O jedno za dużo. Czyje to?
- To… To moje… Moje dziecko - wyszeptała Caroline. Teraz zrozumiała, że jej marzenia o rodzinie mają szansę się spełnić. - Nasze dziecko - poprawiła się i spojrzała na Mieszańca, który wciąż nie dowierzał temu, co usłyszał od czarownicy Bennett.
- Bonnie? - ktoś zaszlochał.
- Elena - odpowiedziała Bennett na ciche wezwanie jej imienia i podeszła do przyjaciółki. Przytuliła ją mocno i spojrzała na Stefana stojącego za dziewczyną. Bezgłośnie powiedziała do niego - Musisz z nią uciec. Zaraz.
Salvatore pokiwał ze smutkiem głową i spojrzał na swoje stopy.
Wszystko miało być takie proste… Ale widocznie nic już nigdy nie będzie proste - pomyślał, nim złapał Elenę za rękę i spojrzał w jej oczy.
- Musimy pójść do pokoju - odrzekł nie odrywając wzroku od jej tęczówek.
Zahipnotyzowana Elena pokiwała głową i ruszyła do swojego pokoju, którego dzieliła wraz ze Stefanem.

-----

Wiem, wiem. Ponownie zawiodłam. Nie mam nawet wytłumaczenia - jedyne, co mam to brak weny twórczej, a nie chciałam dawać Wam do czytania jakiś wypocin. Przeczytałam w ostatnim czasie tonę opowiadań i znów mam jakieś tam chęci, jednakże nie obiecuję, że rozdziały będą się pojawiały regularnie.
Przepraszam.

A tak mimochodem, przeczytałam najwięcej opowiadań z działu JBFF. Nie jestem Belieber, ale większość była naprawdę ciekawa. Jakoś tak brnęłam w tym kierunku i postanowiłam napisać coś swojego
J Jeśli ktoś tu jeszcze jest, to zapraszam na /http://whenever-jbff.blogspot.com/. Dopiero zaczynam, nawet sama wymyśliłam jakiś szablon! Szalona Beata!

I mimochodem dwa: znacie jakieś naprawdę fajne szabloniarnie? Nie chciałabym takiej, w której muszą być przynajmniej cztery posty, aby zrobiły szablon i u których wiadomo, że nie zignorują twojego zgłoszenia? Jeśli tak, to proszę, podzielcie się nimi ze mną!
J

I przepraszam jeszcze za to, że rozdział taaaaki krótki. 

Pozdrawiam i szczerze kocham:

Bethany.

poniedziałek, 18 listopada 2013

19. "Chyba dałyśmy radę"

W Nowym Orleanie zapanował następny, całkiem nowy dzień. Większość ekipy przeżywała żałobę, jednakże dla niektórych została zastąpiona samymi przyjemnościami. Nikt nie spodziewał się tego, że Bonnie dokładnie wie co dzieje się w miejscu odpoczynku swoich przyjaciół i nie tylko.
- Caroline zaraz wskoczy do łóżka Klausowi - nadzorowała sytuację czarnowłosa kobieta. - Najprawdopodobniej już jutro będziesz mogła wrócić do swoich znajomych.
- Prędzej przyjaciół - poprawiła dziewczynę czarownica. - Jesteś pewna, że nic się nie stanie Care?
- Oczywiście! W dodatku obydwie będziemy nadzorować proces, więc nic nie mogłoby się stać, malutka!
- Katie, teraz czuję się dziwnie gdy mówisz do mnie w taki sposób - oświadczyła Bonnie. - Sama rozumiesz, wybrałaś ciało sprzed dwustu lat…
- Pewnie, że rozumiem! Ale ciągle jestem tą samą babcią którą zawsze dla ciebie byłam. Pamiętaj o tym, dobrze?
- Postaram się.
Nagle kryształowa kula leżąca na drewnianym, starym stoliku zaczęła się mocno świecić.
- Już czas… - szepnęła Rennet do stojącej obok Bonnie.
- Elena jest bezpieczna? Stefan również? - upewniała się Bennet.
- Z tego co wiem, jedynie Katherine może spaść ze schodów. Nic poza tym.
- Więc zaczynajmy…
Dziewczyny złapały się za ręce i zamknęły oczy. Zaczęły mówić trudne do wymówienia słowa, najprawdopodobniej po łacinie. Po chwili obie zemdlały z wycieczenia.

***

Katherine spokojnie przemieszczała się na schodach. Nagle poczuła okropny ból głowy, po czym jej nogi stały się jak z waty. Opadła na schody i zemdlała.
Stefan pocieszał Elenę. Młody Salvatore w objęciach trzymał dziewczynę chcąc dodać jej tym sił. Nagle poczuł się bezsilny i upuścił dziewczynę. Jej natomiast kompletnie nic nie było…
Damon spokojnie leżał w łóżku. Nagle poczuł się tak, jak przed 155 latami - jak człowiek. Bez żadnych super mocy. Postanowił zasnąć i nie przejmować się tym uczuciem.
Elijah wraz z Kolem rozmawiali na temat tajemniczej Katie Rennet, o której wczoraj wspomniała Elena. Prowadzili zawziętą konwersację, dopóty obaj nie omdleli na podłogę.
Rebekah siedziała w swoim pokoju i użalała się nad swym nieśmiertelnym życiem. Przez chwilę czasu, około minutę, przestała czuć okropny smutek - jedynie lekki żal. Później jej problem ponownie wrócił.
Caroline wraz z Klausem zabawiali się w najlepsze. Dziewczyna czuła, że to jest sposób na zakończenie dręczącej jej żałoby. Po chwili nagle ona, jak i jej towarzysz, opadli na siebie nie mogąc zdziałać w sobie zbyt wiele. Jednak po chwili rytm działania wrócił, a oboje postanowili nie przejmować się zaistniałą sytuacją.

Każde z nieśmiertelnych po upływie chwili wracało do normalnego życia.

***
Katie wraz z Bonnie ocknęły się i spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- Chyba dałyśmy radę - odrzekła jedna z nich.
- Nie chyba, lecz na pewno malutka!

-----
Witam Was, kochani, po bardzo długiej przerwie. Oficjalnie mówię, że powróciłam z nowym zapasem weny i chęci! Treść powyżej jest jedynie dowodem na to, że opowiadanie wciąż wrze. Dłuższego, lepszego i bardziej ciekawego rozdziału spodziewajcie się w środę! Miło mi, że tyle osób pytało się o to, kiedy nowy rozdział się pojawi ;)
KOCHAM WAS ZA TO <3
Tak więc, moje sławetne zakończenie rozdziału:


XOXO, Betka :p. 

poniedziałek, 29 lipca 2013

30 lipca - 9 sierpnia = Kolonia
W tym czasie blog jest zawieszony ;)
Kocham Was,

Bethany.

niedziela, 28 lipca 2013

18. "Śni mi się, że jestem w ciąży | Nie mogę przecież być jak Stefan | Wszystko było w porządku | Ona nam pomaga | Muszę uciec z Eleną | Dziwne, ktoś puka"

3 maja, 2013 r.

Nie wiem, co się ze mną dzieje. Jeszcze nigdy nie przeżyłam tak czyjegoś zaginięcia. Przecież Elenie zdarzało się to wiele razy. Dlaczego więc teraz nie mogę myśleć o nikim innym tylko o Bonnie? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Zakochałam się w najpotężniejszej istocie na świecie. Sama nie wiem, czy to dobrze, czy źle, w każdym bądź razie jeszcze z nikim nie byłam tak szczęśliwa jak z nim - z moim Klausem. A skoro jestem szczęśliwa, czy pragnę czegoś więcej? Szczerze, to tak - pragnę, aby Tyler odczepił się ode mnie. Już dawno przeczytałam książkę „Lockwood” i nie chcę czytać jej ponownie. Jednak coś nie podoba mi się w moim aktualnym życiu, a mianowicie moje dotychczasowe sny… Wiem, że to trochę głupie, gdyż prawie nieprawdopodobne - ale śni mi się, że jestem w ciąży. I to z Klausem. To niemożliwe, prawda? Ale coś jakoś boję się, że te sny jednak coś znaczą…
Do zobaczenia mój drogi pamiętniczku,
Caroline.

3 maja, 2013 r.

Nic ciekawego ostatnio się nie zdarzyło. No, może poza tym, że ja i Katherine jesteśmy razem. Tak, to jest bardzo ciekawe. Odpuściłem sobie Elenę, ona i tak woli tego natrętnego Stefana. On tylko w kółko chciałby z nią spędzać romantycznie czas. Nic ostrzejszego, jak ja z Katherine - wiemy co to porządny i rewelacyjny wycisk w łóżku ;). No, ale mam identyczną niemalże dziewczynę jak Stefan. Ciekawe, czy kiedyś się nie pomyli? Trzeba też przyznać, że dobrali się… nudna z nudnym, haha! No ale koniec, nie smęcę o nich…
Bonnie zaginęła. Wyobrażacie sobie, że ja, Damon Salvatore, przejmuję się tym, że nie ma jej z nami?! Też zaczynam się martwić, bo nie wiem co się ze mną dzieję. Nie mogę stać się uczuciowy i miły, nie mogę przecież być jak… Stefan.
Pozdro el Pamiętniku,

Damon.

3 maja, 2013 r.

Wszystko było w porządku: śmiała się z moich żartów, uśmiechała się na mój widok, poszła ze mną na bal, tańczyła ze mną do wolnej muzyki, przestraszyła się, kiedy udawałem, że mdleję - aż do dziś… kiedy została porwana.
Kto mógł zrobić coś takiego?! Dlaczego moja najdroższa Bonnie nie jest teraz ze mną, z nami?! Wprawdzie nie jesteśmy razem, ale strasznie mi na niej zależy… Nie wyobrażam sobie, abym nie widział jej przez chociażby dwa dni!
Mój brat - Klaus - obiecał mi, że ktokolwiek to zrobił - zginie. Ciekawe, czy jeśli zrobiłaby to Caroline (choć jestem w stu procentach pewien, że to nie ona), zabiłby ją? Jednakże on pewnie jest równie jak ja przekonany, że jego księżniczka nie zrobiłaby czegoś takiego - w szczególności swojej przyjaciółce Bonnie Bennet.
Dopisek: Elena wspomniała, że (chyba) wie, kto mógłby to zrobić… Wspomniała o jakiejś Katie Rennet, która, bodajże, była najserdeczniejszym duchem wobec Bonnie. Podobno spotkała ją na balu jako żywą istotę… Czy to prawda? Nie wiem.
Ale nie mogę zaprzeczyć, bardzo dobrze usłyszałem te imię na balu. Owa Katie Rennet (bardzo podobne nazwisko do nazwiska Bonnie…) została wicekrólową imprezy, zaraz po Katherine.
Nie wiem, co mam o tym sądzić, w każdym razie tęsknię za tą czarownicą bardzo, ale to bardzo mocno. I chcę, żeby do mnie wróciła - nawet, jeśli ktoś z obecnych ze mną w podróży miałby zapłacić za to życiem.
Dziękuję za to, że zawsze starcza Ci kartek na moje wypociny,
Kol Mikaelson.

3 maja, 2013 r.

Wiem, że to był tylko zakład. Wiem, że nie powinnam brać tego na poważnie. Wiem, że to kompletnie głupie, ale… jestem zazdrosna o Katherine. O tą głupią, najgłupszą na świecie Katherine. No dobra, może nie taką głupią - w końcu ma dobre pomysły i umie oplątać wokół siebie każdego mężczyznę, nawet takiego, który jest nieśmiertelny. Ale na co ja liczyłam? Na związek z Damonem? Głupia ja! Damon nie nadaje się na partnera - szczególnie na wieczność.
Dowiedziałam się także, że tą wyżej wymienianą wampirzycę trochę źle oceniałam. Nie chodzi o to, że jest zdzirą, ale o to, że mam wyrzuty sumienia po tym, co ona do mnie powiedziała, a mianowicie: „Naprawdę, nie jestem taka zła, jak wy wszyscy myślicie”… Wprawdzie mówiła to do wszystkich, ale jednak odczułam, że w 80-ciu procentach mówiła to do mnie. Ona nam pomaga. Chce zniszczyć kołek z białego dębu tak samo jak my - możliwe przecież, że także ona zginie.
Całkiem zapomniałam - czarownica, Bonnie Bennet, zaginęła. To najmniej interesująca część mojego wpisu, ale wolałam o tym napisać.
Idę coś zjeść,

Rebekah

3 maja, 2013 r.

On jest coraz bliżej. Muszę uciec z Eleną. Nie wybaczę sobie, jeżeli coś jej się stanie. Muszę uciekać… Po prostu muszę. Moja ukochana panna Gilbert też wie, że nie możemy długo pozostawać w jednym miejscu - ale teraz, kiedy Bonnie zaginęła wzbudzimy zbyt dużo podejrzeń, chcąc wyjechać. Ale po prostu musimy to zrobić - czy tego chcę czy nie chcę.
Mój brat jest z Katherine, - ciekawy jestem, jak długo ze sobą pobędą. Chyba nie za długo, ponieważ, znając Katherine, trafi do łóżka z kimś innym.
Nie będę pisał dłużej. Ja i Elena musimy wymyślić coś, aby uciec stąd jak najdalej. Nie mam zamiaru zostać schwytany, moja miłość także.
Zaczynam się trochę bać…,
Stefan.

2 maja, 2013 r.

Muszę mu to w końcu powiedzieć. Nie chcę robić mu nadziei. Nie kocham go, jest dla mnie tylko przyjacielem. Albo lepiej - aż przyjacielem! Miano przyjaciela bardzo trudno osiągnąć. A on jednak dał radę, ten krwiożerczy Kol Mikaelson z rodziny Pierwotnych.
Och, ileż mam do napisania! Dawno nic tu nie zamieszczałam… Caroline jest z Klausem i mają się dobrze. Rebekah prawdopodobnie jest z Damonem, ale dokładnie tego nie wiem. Zamiast zwykłej magii używam ekspresji.
Dziwne, ktoś puka. O tej godzinie?
Włączyłam dyktafon, gdyby to było coś nieprzyjemnego.
Teraz widzę - ta postać ma na sobie czarny płaszcz, nie wiem co to oznac



-----
Tutaj znów ja J Notka taka całkiem inna. Postanowiłam dodać wpisy z pamiętników. Dzięki temu możecie dowiedzieć się więcej o bohaterach opowiadania. Miejmy nadzieję, że spodobał Wam się rozdział ;)


XOXO, Betka :p. 

środa, 24 lipca 2013

17. "Przespaliśmy się ze sobą, było fajnie, ale nie mam zamiaru się tobie zwierzać"

Katherine leżała na Damonie całkiem naga. Bawiła się jego włosami układając z nich małe, niejadowite węże. Później przeniosła swoje palce na jego tors, udając, że gra na pianinie. Chłopak zaś delikatnie przejeżdżał swoim kciukiem po policzku Kath.
- Szczerze, to myślałam, że zakochałeś się w Rebece - oznajmiła nagle Pierce.
- Co?! Dlaczego? Skąd taki pomysł? - zapytał lekko podenerwowany.
- Pamiętasz dobieranie sobie par na balu? Powiedziałeś, że jesteś z Rebekah i w dodatku przytulałeś ją, oraz wymieniałeś porozumiewawcze spojrzenia - wycedziła. Damon przewrócił oczyma.
- Przegrałem z nią zakład. Umowa była taka, że jeśli odważę się coś tam powiedzieć, a co, to nie jest w tej chwili istotne, ona zrobi coś dla mnie. Jeśli nie, ja będę musiał zrobić coś dla niej - wyjaśnił.
- Zgaduję, że nie odważyłeś się - dodała Katherine. Wampir pokiwał głową w geście „tak”. - Ale z ciebie tchórz, Damon.
- Nie jestem tchórzem, ale wolałem żyć - odszczekał.
- Więc co miałeś powiedzieć i komu?
- Przespaliśmy się ze sobą, było fajnie, ale nie mam zamiaru się tobie zwierzać - odmruknął Damon.
Katherine pomrugała prosząco oczami.
- Coś za coś - powiedział nagle chłopak. - Ja ci powiem co chcesz wiedzieć, ale ty zrobisz coś dla mnie.
- Mów, co mam zrobić.
- Zrobisz mi pokaz swojego ciała w takim stanie, jakim jesteś teraz - rozkazał.
- Okay - zgodziła się Kath. - Ale najpierw powiedz mi co miałeś powiedzieć i komu. Bo wiesz, pokaz jest trochę czasochłonny.
Starszy Salvatore odkaszlnął i zaczął szykować się do czasochłonnej przemowy.
- Cóż, miałem powiedzieć przy Stefanie i Elenie, że zabawianie się z nią w łóżku, kiedy była w związku z moim bratem było najprzyjemniejszą rzeczą w moim życiu.
Pierce zaśmiała się kpiąco.
- To niby miało cię zabić?
- Stefan zabił naszego ojca. Myślisz, że nie był by w stanie zabić mnie? A poza tym, nie chciałem robić przykrości Elenie. Nie zasługuje na to.
Wampirzyca jedynie przewróciła oczyma i ułożyła się wygodnie na łóżku. Salvatore wbił w nią swój wzrok, który dawał dziewczynie do zrozumienia, że na coś czeka. Wymienili między sobą kilka spojrzeń, które mniej-więcej mówiły:
- O co ci chodzi?
- Serio nie wiesz?
- Serio.
- Uhh…
- A co z pokazem? - dodał nagle Damon.
- Wybacz, zapomniałam - odparła Katherine.
Wstała z łóżka, a zadowolony chłopak ułożył się wygodniej w łóżku. Następnie dziewczyna oparła się ponętnie o drzwi, by później je otworzyć i w wampirzym tempie uciec z pokoju. Zawiedziony Damon jedynie mocno odetchnął i bardzo powolnie mrugnął.

* * *

Kol natychmiastowo wybiegł z pokoju należącym do Klausa i Caroline. Dziewczynie zaczynały nabierać się do oczu łzy. Przejęty smutkiem swojej ukochanej, Pierwotny postanowił odsunąć jej uwagę od Bonnie. Wziął woreczek z krwią, który leżał na łóżku i podał go dziewczynie.
- Kochanie, musisz coś zjeść - powiedział spokojnym tonem. - Obwieszczę wiadomość o Bonnie w innych pokojach, natomiast ty odpocznij i zjedz. Kiedy wrócę, masz wypić przynajmniej trzy woreczki, rozumiemy się? - Spojrzał jej w oczy.
Care pokiwała lekko głową. Klaus ucałował jej czoło, następnie ludzkim tempem wyszedł z pokoju. Kiedy znalazł się na rozstaju korytarzy, zobaczył nagą, biegnącą w wampirzym tempie kobietę. Nie chcąc sprawdzać kto to jest, po prostu poszedł do pokoju Damona.
Kiedy otworzył drzwi zastał tam leżącego na łóżku wampira.
- Damon, musisz coś zrobić - obwieścił Mieszaniec.
- Co znowu? - zapytał Salvatore.
- Bonnie została porwana. Zostawiła jedynie swoją krew i nagranie na telefonie, w którym krzyczy zostaw mnie!, a tak poza tym kompletne nic. Caroline strasznie to przeżywa, a ja muszę się nakarmić. Powiedz wszystkim, że Bonnie nie ma z nami, a ja idę zjeść - zakończył, po czym wybiegł z pokoju z prędkością światła.
Damon poczuł niemiłe uczucie w okolicy serca. Czyżby mało go obchodząca czarownica jednak coś dla niego znaczyła? W każdym razie chłopak prędko się ubrał, później napisał SMSa:

Do: Stefan; Elena; Katherine; Rebekah (yuck!)*; Elijaaah; Vampire Barbie; Kol;
3 maja, 16:12
Nasza czarownica Bonnie Benitt została porwana. Pozostała po niej krew i jakieś tandetne zagranie na telefonie, w którym krzyczy „zostaw mnie” i nic więcej. Piszę dlatego, bo Klaus kazał rozpowszechnić tę wiadomość, a Ty, Katherine, jednak nie dałaś mi pokazu swojego ciała po dzisiejszym przedstawieniu w moim łóżku.
PS. Stefek ubierz spodnie, a Ty Eleno ubierz koszulę i spodnie, bo zaraz do Was idę, nie chcę oglądać golizny w waszym wydaniu :*
~ Kochający Damon.

Zadowolony ze swojej SMSowej twórczośći Damon kliknął przycisk „wyślij”. Zaraz potem do niego trafiły do jego pokoju zleciały się wszystkie osoby, poza Caroline i Kolem. Większość z nich po prostu chciała zabić Damona, ale tak na chwilę.
- Bonnie BENNET, a nie Benitt, Damonie! - krzyknęła oburzona Elena. - A po drugie, golizna w wydaniu Stefana jest rewelacyjna.
Młodszy Salvatore uśmiechnął się.
- Naprawdę, musiałeś pisać o naszej przygodzie wszystkim tu obecnym? - zapytała Katherine.
Przed cały tłum wepchnęła się Rebekah z oburzoną miną. Popatrzyła dokładnie na Damona, później zaś poprawiła swoje włosy i powiedziała:
- Myślałam, że interesujesz się mną, a nie Katherine.
Pierce zaśmiała się. Pierwotna odwróciła się w jej stronę i posłała srogie spojrzenie.
- Nie lubię blondynek - dodał Damon pomiędzy spojrzeniami wampirzyc. - Za to brunetki bardzo mnie pociągają. - Mrugnął okiem do Kath.
Elena zaczęła z niedowierzaniem kręcić głową. Do jej oczu nabierały się łzy a w oczach był błysk złości i żalu. Trzęsła się jak galareta, a potem wykrzyczała ile sił w płucach:
- Naprawdę nie macie o co się teraz spierać?! Nasza przyjaciółka, a jeśli to was w ogóle nie rusza to przydatna czarownica została porwana! Ale was interesuje tylko najgłupsza część SMSa Damona! Jak myślicie, dlaczego nie ma tu Kola i Caroline?! Bo oni też przejmują się losem Bonnie! - wytarła łzy spływające jej po policzku. - Stefan - zwróciła głowę do swojego chłopaka - mam pewne podejrzenia kto to zrobił.
Nagle w pokoju Damona zjawił się Kol.
- Kto? - zapytał natychmiastowo. - Kto to mógł być?!
- Na balu Bonnie mówiła o niejakiej Katie Rennet. Ponoć to był jej najbardziej pomocny duch, to ona zawsze jej pomagała w zaklęciach. A teraz Katie jest… żywa. Została wicekrólową balu. Ta sprawa trochę mi śmierdzi, skoro ona była duchem, jak znalazła się w świecie żywych?
- Eleno, dlaczego wcześniej nic nam o tym nie powiedziałaś? - zapytał Elijah, poprawiając garnitur.
- Sama nie wiem… Wypadło mi z głowy.
- Dobra, wy znajdźcie sobie tą Katie, ja i Damon musimy zakończyć naszą misję - odparła Katherine.
Rebekah przekręciła oczyma.
- Znowu łożko, ty i Damon?
- Nie. Marcel, ja, Damon i ważne informacje o kołku, który może ciebie zabić. Naprawdę, nie jestem taka zła jak wy wszyscy myślicie.
Rebece zrobiło się trochę głupio. Zawsze wszystko zwalała na tą wampirzycę, która przeleciała każdego z jej braci - nawet Elijah i Finna.
- Dobra, Damon, idziemy - rozkazała Pierce.
Chłopak ruszył posłusznie za ponętnie chodzącą Katherine. Wbił swój wzrok w jej jędrne pośladki.
Elena przez cały ten czas przytulała się do Stefana, a on pocieszał ją szepcząc ujmującym głosem „wszystko będzie dobrze”…

… ale chyba troszkę się pomylił.

-----

*yuck! - fuj!

Rozdział 17 jest w pełnej gotowości. Ale trochę (w bardzo długim tego słowa znaczeniu) na niego czekaliśmy. Szczerze? Ja też długo na niego czekałam.
Przepraszam Was wszystkich za to, że rozdział pojawił się tak późno. Problem tkwił w mojej „podróży” z kilkoma osobami. Całkiem zapomniałam Was o tym poinformować. Od 10 czerwca jeździłam po 3 stanach w USA (Oregon, moim [Montana] i Idaho), w celu napisania wypracowania o tym, czym różni się Montana od innych stanów. Jestem z siebie zadowolona, gdyż już teraz dzięki temu co napisałam dostaję propozycje od naprawdę dobrych uczelni. Choć mój wybór studiów dopiero za rok, teraz już wiem, że mam szansę u prestiżowych szkół. Postaram się dodawać posty REGULARNIE. Teraz od 30 lipca do 9 sierpnia będę na kolonii, a więc posty nie będą się pojawiać. Natomiast gdy wrócę, posty będą się pojawiać - obiecuję. Tym bardziej, że będę w Polsce.
Liczę, że zostaniecie ze mną. Za wszystko dziękuję, szczególnie Tobie, Oliwia (Sashelle). Najbardziej mnie wspierałaś, można powiedzieć, że się z Tobą nieźle zakolegowałam (ja i Kevin ;p).
Kocham Was,

Bethany.

sobota, 1 czerwca 2013

16. "Nie jestem taka jak oni"

- Kocham cię - szepnęła cicho blondynka leżąca na Pierwotnym. Palcem jeździła  umięśnionym torsie swojego partnera. - Pamiętaj o tym.
- Ja też cię kocham i ty także o tym pamiętaj - powiedział Mieszaniec, po czym pocałował dziewczynę w czoło.
- Co z Marcelem? - zapytała po chwili Caroline.
- Leży sobie w piwnicy. Nie ma żadnych sił, nie da rady uciec - oznajmił.
Dzień był piękny. W beżowym pokoju Niklausa i Caroline promienie słońca ledwo przedostały się przez brązowe zasłony. Takiego samego koloru dywan leżał sobie spokojnie na podłodze. Na ścianach wisiały dębowe półki, na których para ułożyła swoje kosmetyki i ubrania.
- Najdroższa, przepraszam cię za wczoraj - wyszeptał romantycznie do ucha swojej ukochanej Klaus. - Rozumiesz moją determinację, prawda? Jesteś dla mnie najważniejsza, ta sytuacja była dla mnie okropnym ciosem w serce.
- Klaus, wyjaśniliśmy sobie to wszystko wczoraj. Naprawdę, nie musisz się tłumaczyć. Zapewne zareagowałabym tak samo jak ty - dodała wampirzyca. - Cieszę się, że już między nami wszystko jest okay.
- Nie do końca - rzekł Klaus. - Porwałem wczoraj twoją suknię balową - odparł z wyrzutem.
- A ja twoją koszulę, więc jesteśmy me kwita - zaśmiała się.
Nagle telefon panny Forbes wydał z siebie dźwięczną muzykę. Bez zastanowienia przycisnęła zieloną słuchawkę i powiedziała:
- Halo?
- Caroline, czemu nie chodzisz do szkoły? Co się z tobą dzieje? Co ci zrobił ten bydlak? - zapytał męski głos.
- Co zrobił jakiś bydlak to nie wiem, ale za to wiem, że najcudowniejsza hybryda świata leży obok mnie całkiem naga - odpowiedziała sarkastycznie. - Ogarnij się, Tyler, i przestań do mnie dzwonić!
- Caroline, co ty wyrabiasz?! Przesypiasz się z Klausem, a w dodatku to nie jest pierwszy raz! Jeśli myślisz, że…
- Że jesteś od niego gorszy w łóżku? Tak, myślę tak i mam rację.
- Ugh! - krzyknął do telefonu Lockwood. - Chociaż powiedz, dlaczego nie chodzisz do szkoły?
- Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć! O takich rzeczach wiedzą tylko ci, którzy powinni o tym wiedzieć.
Klaus zaśmiał się z postawy eks chłopaka Caroline. I to aż tak, że jego kaloryfer ujawnił się jeszcze bardziej.
- Tyler, daj mi żyć swoim życiem i odczep się w końcu ode mnie! Znajdź sobie jakąś dziewczynę, rób z nią co chcesz i jak chcesz. Mi-daj-spo-kój! - przesylabowała. - Kocham kogoś innego, nie jestem już twoją dziewczyną - mówiła jak do małego dziecka. - Pa! - Rozłączyła się.
Klaus wyciągnął z ręki Miss Mystic Falls telefon i rzucił go gdzieś w kąt. Następnie położył się tuż nad Caroline. Ta uśmiechnęła się do niego romantycznie. Pierwotny pocałował kobietę. Care wodziła palcami po plecach ukochanego. Po chwili jęknęła z rozkoszy, która rozpływała się po jej ciele w momencie, gdy ona i jej chłopak zostali po prostu jednością…

*  *  *

Katherine tupała swoimi czarnymi szpilkami chodząc raz w lewo, raz w prawo. Ubrana w beżową koszulkę na ramiączkach z ogromnym dekoltem, oraz w czarne, obcisłe legginsy czekała na Damona, z którym miała wykonać plan, który wyznaczył im Klaus. Nagle z pokoju wyszedł ciemnowłosy mężczyzna, ubrany jedynie w jeansy.
- O, Katherine… Witaj - wycedził szybko. - Fajne cycki - dodał po chwili.
- Wiem, bo moje - dodała zadowolona. - Idziemy działać? - spytała.
- Tak. Wiesz dokładnie, jaki jest plan? Omotasz Marcelinkę, potem dowiesz się tajnych wiadomości a na koniec wyrwiesz mu serce, tak jak chciałaś zrobić to przedtem - oznajmił.
- Wszystko pamiętam, Damon - powiedziała znudzona, udając, że ziewa.
- Pochwaliłem twoje cycki, pochwal mój kaloryfer - rozkazał, klepiąc się bo brzuchu.
- Okay, fajny masz kaloryfer w pokoju. Na pewno bardzo mocno grzeje. - Uśmiechnęła się ironicznie po czym rozkazała, by ubrał koszulkę i szedł za nią. Salvatore posłusznie wykonał zadanie.
Człapali powoli schodami do podziemi. Słyszeli nie tylko tupanie swoich butów, ale także krzyczenie Marcela. Damon porozumiewawczo uszczypnął Katherine, która pokiwała głową na znak zgody. Po chwili zrobiła minę niewinnej dziewczyny i wbiegła w stronę krzyczącego mulata.
- Matko jedyna, nic ci nie jest? - spytała Marcela.
- Odejdź ode mnie! Jesteś jedną z tej waszej grupki, nie dam się nabrać! - rzucił oschle.
- Nie rozumiesz, że chcę ci pomóc? Nie jestem taka jak oni - oznajmiła. - W każdym bądź razie, chcę po prostu zabić Klausa, a wiem, że ty także tego chcesz.
- Mów, czego chcesz. Zrobię wszystko, by go zabić. Nawet, jeśli zginę przez to ja. To przez niego zamieniam się co noc w okropną bestię i cierpię gorzej niż teraz!
- Chcę chronić ciebie i kołek. Kiedy tylko dowiem się, gdzie on jest wbiję go w serce Klausa - powiedziała Kath z impetem.
- Nie wierzę ci. Udajesz tylko taką miłą, jaką jesteś teraz - odrzekł nagle.
- Czy ty naprawdę myślisz, że narażałabym swoje życie, gdybym udawała?
- Swoje życie? Niby w jaki sposób je narażasz?! - prawie krzyknął, choć nie miał aż tyle sił.
- Nikt nie może wiedzieć, że właśnie tu jestem. Jeśli się dowiedzą, że z tobą rozmawiałam, po prostu mnie zabiją!
Teraz do akcji wkroczył Damon. Zaczął schodzić po schodach tupiąc głośno. Katherine udała wielkie zmieszanie i powiedziała szybko do Marcela:
- Miałam zejść tutaj, by cię torturować. Udawaj, że coś cię boli. Przyjdę wieczorem po informacje o kołku - szepnęła a potem pociągnęła mocniej sznury nasączone werbeną.
Starszy Salvatore zaczął klaskać i uśmiechać się. Poprawił swoje ciemne włosy i podszedł wolnym krokiem do Pierce. Dziewczyna odwróciła się do niego i również uśmiechnęła się.
- Bardzo dobrze ci idzie, Katherine - pochwalił wampirzycę Damon.
Kath pociągnęła wampira za koszulkę i namiętnie go pocałowała na oczach Marcela. Salvatore nieźle się zdziwił zachowaniem swojej towarzyszki, ale odwzajemnił pocałunek.
- Kochanie, przecież ty mnie tego nauczyłeś - powiedziała do Damona, lekko mrugając okiem. Chłopak popatrzył się na nią porozumiewawczo.
Całej scenie przyglądał się blady (jak na Afroamerykanina) Marcel. Najwyraźniej łyknął bajer Katherine i udawał, że wszystko, dosłownie wszystko go boli. Przyglądał się, co zrobi dziewczyna, która chce mu pomóc.
- Chodźmy na górę. Musimy załatwić kilka spraw - rzekł dumnie Damon, po czym złapał Katherine za rękę i wyszedł z nią z podziemi.
Gdy zamknęli dokładnie drzwi zaczęli rozmawiać o zaistniałej przed chwilą sytuacji.
- Wieczorem, czyli o której? - spytał ironicznie Damon. - On jest w podziemiach, tam ciągle jest ciemno.
- Będę około siedemnastej. Odliczy sobie kilka godzin i będzie mnie wyczekiwał - powiedziała zadowolona. - W jego oczach jesteś moim chłopakiem.
- Nie musiałaś od razu wyskakiwać z pocałunkiem.
- Dawno się nie całowałam, chciałam tego - dodała. - Nie udawaj, uwielbiasz mnie. Bardziej niż Elenę.
- Cóż, jesteś o wiele bardziej seksowniejsza, pociągająca, rewelacyjna i bardziej rozrywkowa niż Elena. Jesteś dla mnie wprost stworzona - ciągnął. - Nie rozumiem, dlaczego od dwóch lat nie spałem z tobą.
- Zawsze możemy to zmienić - odpowiedziała. - Do zobaczenia potem! - odrzekła, po czym ponownie pocałowała Damona i odeszła.

*  *  *

Caroline ubrała się w jasne, przylegające do jej ciała jeansy, oraz zwykły, biały top. Do tego ubrała czarne czółenka. Wyglądała rewelacyjnie. Swoje blond loki popsikała odżywką, by bardziej się lśniły. Spojrzała w stronę Pierwotnego, który miał na sobie brązową koszulkę, czarną skórę (kurtkę) i czarne jeansy. Na jego nogach widniały skórzane buty, które wspaniale pasowały do całego ubioru chłopaka.
Klaus podszedł do Care i objął ją rękoma w talii. Pocałował ją lekko w szyję, później coraz wyżej i wyżej, aż zadowolona z tego stanu dziewczyna odwróciła się w jego stronę i namiętnie pocałowała.
- To co, idziemy trochę potorturować Marcela? - spytała.
- Hmm… Najpierw pójdźmy coś zjeść - oznajmił i podał wampirzycy woreczek z krwią. - A ja zapoluję sobie na jakiś fajny kąsek.
- Klaus, prosiłam cię, nie zabijaj niewinnych ludzi! - powiedziała oburzona Forbes.
- Nie zabiję, najdroższa. Przecież ci obiecałem. Po prostu się pożywię - dodał uśmiechnięty, po czym ponownie pocałował blondynkę.
Nagle do ich pokoju wparował zdenerwowany Kol. Był cały czerwony.
- Mamy wielki problem - krzyknął. - Ktoś porwał Bonnie!
- Co?! - krzyknęła Caroline, wyrzucając na bok worek z krwią. - Jak to porwał?!
- Jedyne co po sobie zostawiła, to jej krew. I nagrała wiadomość na swojej komórce, w której krzyczy „zostaw mnie!” a potem nagle nic nie słychać! Musiała się z kimś szarpać! - krzyczał Kol w stronę Klausa i Care.
- Znajdziemy ją, bracie. Ktokolwiek to zrobił, zginie - powiedział Niklaus, przejęty brakiem przydatnej czarownicy.
- Trzymam cię za słowo - odkrzyknął Kol, po czym zniknął.

-----
Oto i rozdział 16. Mam nadzieję, że się Wam spodobał J Ta cała sytuacja z Bonnie.. Ahh :P Przyłączam się do akcji: CZYTAM = KOMENTUJĘ!!! Mam kilka przypadków, że osoby czytają mojego bloga, a nie komentują, zaś na swoim blogu także tych komentarzy wymagają.
Wyjazd do Paryża (i Luxemburga :p) uważam za MEGA udany! Szczególnie dzięki Victorowi, Filipowi, Oscarowi, Pawłowi, Mateuszowi i Damianowi J Wielbię Was, chłopaki!
Nie pisałam tak długo, gdyż nie chodził mi Internet. Gdy tylko ponownie zacznie działać jak powinien, dodawać zacznę posty regularnie!


xoxo, Betka :p.

środa, 22 maja 2013

15 (cz. 2). "Nie mam zamiaru być z kimś, kto mi nie wierzy"

- Wow, dobra jesteś - mruknął pod nosem Kol zafascynowany zniknięciem sobowtórzej krwi ze swojego talerza. Po chwili odwrócił się w stronę mulata Marcela. - Patrzcie, dostaje szampan!
- Jejku, Kol, na serio, nie mamy oczu i nie widzimy tego - prychnęła Rebekah. 
- Ty nie masz oczu, siostrzyczko. Ty masz gały - powiedział sakrastycznie Pierwotny. - Ale  i tak się kocham.
- Szkoda, że ja ciebie nie - odpowiedziała Rebekah i założyła nogę na nogę. 
Marcel uśmiechał się szeroko swoimi białymi zębami. Będąc ciemnoskórym mężczyzną były bardzo widoczne. Co chwilę proponował pani burmistrz by usiadła, ta jednak ciągle odmawiała. "Wolę stać niż siedzieć i zbierać żylaki" - odpowiedziała mu na jego pierwsze zachęcenie. Ubrany w biały garnitur z czarnym krawatem, czarnym tulipanem w kieszeni i czarnymi butami wyglądał... nader okay. Nie jedna z kobiet będących na sali myślała "Ugh, co za ciacho!". 
Nagle kelner podszedł do Marcela. Ten podziękował na napój i od razu go wypił. Wszyscy siedzący przy stoliku 102 wpatrywali się, czy już stanęło mu serce. Czarownica Bennett widząc to przewróciła oczami i powiedziała:
- Serce stanie na niecałe 10 minut, po wypiciu szampana stanie za jakieś... 5 minut.
- Poczekamy - rzekł Klaus. - Później zabierzemy go do... Szałwia dalej działa? - spytał nagle.
Bonnie podeszła do pylącej się szałwii i powiedziała coś po łacińsku.
- Działała i działa, lecz trochę ją wzmocniłam - oznajmiła czarownica.
- Dobrze, więc zabierzemy go do piwnicy pod naszym obecnym i chwilowym domem. Sznury będą nasączone werbeną, nie da rady uciec. Zahipnotyzujemy go, powie gdzie jest kołek. Później gdzieś zwieje i znając życie ucieknie z kołkiem. Chyba, że go zabijemy - ciągnął. - Później będziemy mieli chwilę czasu dla siebie.
Elena złapała za rękę Stefana by skupić na nim swoją uwagę. Później pokazała mu, że jego kwiatek prawie wylatuje z kieszeni garnituru. Wampir szybko go poprawił i pocałował swoją dziewczynę. Damon przewrócił oczyma. 
- Dzieci... - mruknął starszy Salvatore, lecz przerwała mu Caroline.
- Daj im spokój, Damon! Jesteś tak okropnie zazdrosny, że potrafisz tylko narzekać! Powinieneś cieszyć się szczęściem swojego brata, a nie zachowywać się tak jak teraz! - skarciła wampira dziewczyna.
- Barbie, uspokój się, bo ci się plastik stopi! - odezwał się Damon. Elena wraz ze Stefanem odkleili się od siebie.
- Szkoda, że nie mam popcornu. Szykuje się niezłe przedstawienie - szepnęła Katherine do Elijah.
- Jeśli myślisz, że moje idealne ciało to plastik, jesteś w błędzie! - odkrzyknęła Care. 
- "Idealne ciało"? - zapytał ironicznie Damon. - Wybacz, ale nie jest idealne. Zaraz... Nie muszę cię przepraszać za twoją brzydotę.
Niklaus chciał nieźle zbić starszego Slavatora, lecz Miss Mystic Falls nie pozwoliła mu na to.
- A ja nie muszę się wypowiadać o tym, jak słaby jesteś w łóżku! - odkrzyknęła mu. Klaus popatrzył na nią ze zdumieniem. - Spaliśmy ze sobą, raz - dodała. - I nie dziwię się, że Elena woli Stefana od ciebie!
- A co, ze Stefkiem też spałaś? - spytał ironicznie. 
- Oczywiście, że nie! Ale każdy będzie lepszy od ciebie!
Klaus odsunął swoje krzesło i wstał. Poprawił garnitur, a potem ruszył w kierunku męskiej toalety. Gdy odchodził szepnął:
- Zaraz wracam.
Kol wykorzystując sytuację rozmowy Eleny z Bonnie postanowił spełnić swój plan. "Klaus mówił, że porwie Bonnie? Hah, nigdy mu się to nie uda. Ale za to ja zniszczę go ponownie!" - pomyślał Pierwotny. Damon zdenerwowany złapał za rękę Rebekę i wywędrował z nią na parkiet. Za nimi na parkiet powędrowali Elena i Stefan, Elijah i Katherine, oraz Bonnie, która postanowiła czekać na Kola na parkiecie. Przez ten czas tańczyła z jakimś małym chłopcem, który zawieruszył się na sali.
Kol Mikaelson ruszył w stronę Caroline. Swoim wampirzym słuchem usłyszał spłukiwanie wody w męskiej WC. Zadowolony uśmiechnął się do siebie i podszedł do Care. Złapał ją za brodę i pociągnął tak, by ich oczy mogły się spotkać. Powiedział:
- Gdy Klaus wyjdzie z łazienki pocałujesz mnie. - Zahipnotyzował ją. 
Nagle z toalety wyszedł brunet. Blondynka widząc to natychmiast pocałowała Kola. Klaus otworzył szeroko oczy, do których zaczęły lecieć łzy. Otarł je dłonią, by nie było widać, iż Pierwotna Hybryda płacze. Forbes natychmiast odepchnęła się od Mikaelsona i walnęła go z całej swojej siły w policzek. Nik coraz to szybciej podchodził w stronę brata i swojej... albo już nie swojej? dziewczyny. 
- Jak mogłeś?! Co ty sobie wyobrażasz?! Dlaczego mi to zrobiłeś?! - krzyczała Caroline do Kola. To był najgłośniejszy krzyk jaki kiedykolwiek z siebie wydała. Dobrze, że szałwia jeszcze płonęła.
Klaus stanął tuż obok Care. Dziewczyna zaczęła kiwać głową, chcąc dać mu do zrozumienia, że "nie zrobiłam tego z własnej woli". 
- Klaus, on mnie zahip... - krzyknęła do niego.
- Nie kończ, Caroline - rzucił oschle, prawie bezuczuciowo. - Proszę cię, nie kończ...
- Ale Klaus, nie zrobiłam tego z własnej woli! Byłam zahipnotyzowana! - krzyknęła ponownie. 
- Nie wierzę ci - odrzekła hybryda.
- Myślisz, że kiedykolwiek zdradziłabym cię? A nawet myśląc logicznie, czy zdradziłabym cię na balu?! Będąc wśród ludzi i nie tylko ludzi których znam, i których znasz ty?! - zapytała go. - Ale skoro i tak mi nie wierzysz, to proszę bardzo. Nie wierz mi. Nie mam zamiaru być z kimś, kto mi nie wierzy, gdy mówię prawdę.
Care odeszła. Nie wiadomo gdzie, ale gdzieś na parkiet. Zaczęła tańczyć z kim popadnie, byle by nie stać teraz przy Kolu, gdyż zrobi wszystko, by go zabić.
Po chwili Marcel zaczął kaszleć. Kaszlał coraz mocniej i mocniej. Powędrował szybko do męskiej toalety. Chłopaki ze stolika 102 porozumiewawczo pokiwali głowami i ruszyli za nim. Wchodząc do łazienki zobaczyli go już... prawie nieżywego (choć i tak był już nie żywy). Wzięli go za ręce i nogi, po czym wampirzym, niezauważalnym tempem wybiegli z restauracji. 
Dziewczyny wymieniły się wzrokiem i stwierdziły, że Marcel zatrzymał swoje serce.
Do mikrofonu podeszła pani Taylor - burmistrz miasta. Muzyka momentalnie przestała lecieć z głośników. Było słychać tylko jej głos.
- Witam ponownie. Chciałam ogłosić królową dzisiejszego balu. Królem zostaje towarzysz królowej, a więc proszę serdecznie, by wraz z panią wyszedł jej partner. Wybór, drodzy państwo, był bardzo trudny. Mamy dzisiaj tyle pięknych pań, że postanowiliśmy wybrać także wicekrólową. A więc, zacznijmy właśnie od niej - ciągnęła przemowę Edgard. - A więc, wicekrólową balu zostaje... Katie Rennet! - odkrzyknęła radośnie.
Bonnie skamieniała. Pomrugała kilka razy i przetarła oczy, lecz to nie pomagało. Dalej stała w restauracji w kompletnym szoku. Elena podeszła do swojej przyjaciółki.
- Co się stało? - spytała.
- Czy ona powiedziała Katie Rennet? (czytaj: Kejti Renet) - odpowiedziała pytaniem.
- Tak - potwierdził sobowtór.
- To niemożliwe.
- Dlaczego?
- Katie to mój najbardziej pomocny duch... To ona zawsze stawała po mojej stronie chcąc mi pomóc w zaklęciach. Jest jedną z pierwotnych czarownic... Jakim cudem nagle znajduje się tutaj? - szeptała Bonn.
- Nie wiem - powiedziała Gilbert. - Ale obiecuję, że się dowiemy. - Bennett pokiwała głową na znak zgody.
Na kolumnę weszła wysoka kobieta o czarnych włosach, które miała jedynie lekko pofalowane. Uśmiechała się szeroko, chcąc dać tym do zrozumienia, że cieszy się z zajętego przez nią miejsca. W swojej CZERWONEJ sukni prezentowała się wspaniale. Miała srebrne, około 13 centymetrowe szpilki, które bardzo głośno tupały. Wyglądała rewelacyjnie.
- Wicekrólem balu zostaje więc Shone McGolins, najlepszy przyjaciel pani Katie - dodała pani burmistrz. 
Za Rennet wszedł wyższy od niej mężczyzna ubrany zwyczajnie, lecz wykwintnie. Na ich głowy zostały nałożone srebrne korony.
- Dziękujemy bardzo wicekrólowej i wicekrólowi. Zapraszam więc na scenę główną królową balu, a wraz z nią jej partnera. Przypomnę, że był to bardzo trudny wybór, gdyż (...) - mówiła Taylor.
Do restauracji przybyli ponownie panowie ze stolika 102. Dziewczyny z tego samego stolika odetchnęły z ulgą.
- (...), więc zapraszam na kolumnę królową balu, czyli... Katherine Pierce! - zakończyła Edgard.
Kath uśmiechnęła się sama do siebie i wzięła za rękę Elijah, prowadząc go za sobą. Wszyscy zaczęli bić jej brawo i gratulować, cykać fotki. 
- Pani Pierce towarzyszy Elijah Miason, jej chłopak - dodała burmistrz.
- Co za szczęście, że przekręcili nazwisko Elijah. Dzięki temu nikt nie skapnie się, że są tutaj Pierwotni - szepnął Stefan.
- Racja - bruknął Damon.
- Wow, w końcu się ze mną zgadzasz - dopowiedział Stefan, po czym objął Elenę ręką.
- Ciesz się tym, długo to nie potrwa - odrzekł Damon, po czym poszedł w inny kąt do Rebekah.
- Gratuluję serdecznie królowej, oraz królowi balu. Dziękuję i zapraszam do ponownej zabawy - uśmiechnęła się Edgard, po czym oddała mikrofon stojakowi, który gibiąc się chyba naprawdę nie mógł się doczekać go z powrotem. 
- Gratuluję Katherine - wyszeptała Caroline.
- Dzięki - wycedziła Kath, po czym podeszła bliżej Damona.
- Nie wiedziałem, że Elijah to twój chłopak - zaśmiał się Salvatore.
- Cóż, ja też nie - uśmiechnęła się sama do siebie. - Tylu nowych rzeczy dowiadujemy się na tym balu, czyż nie?
- Ależ w stu procentach się z tobą zgadzam - zakończył Damon i odszedł.

*  *  *

Obecny dom członków stolika 102

Caroline walnęła Klausem o ścianę i zdarła z niego jego białą koszulę. Namiętnie pocałowała go, po czym zatopiła swoje ręce w jego orzechowych włosach. Chłopak zdarł z niej suknię i rzucił w kąt, następnie momentalnie rzucił dziewczynę na łóżko. Ta jęknęła z zaskoczenia. Pierwotny położył się na niej i szybko, prawie niezauważalnie zdjął z niej bieliznę. Wampirzyca zaś równie szybko ściągnęła z niego spodnie i bokserki. Leżeli na sobie całkiem nadzy. Klaus począł całować ją po jej całym ciele, a po jakiś 30 sekundach wszedł w nią. Care ujęła go mocniej za szyję i ponownie pocałowała.

*  *  *

- Stefan, gdzie jesteś? - spytała błąkająca się po pokoju Elena. - Steeeeefaaaaaan!
Nagle ktoś złapał sobowtóra w talii i pocałował w szyję. Następnie bardzo szybko odwrócił ją w swoją stronę. Ich usta i języki zaczęły tańczyć bardzo szybki taniec. Hmm... Czyżby to była cza-cza?
Chłopak rzucił dziewczynę na miękkie łóżko i ponownie pocałował. Lekko zdjął z niej suknię i buty, całując jej stopy. Elena zaś ściągnęła z chłopaka marynarkę i rzuciła w kąt. Następnie swoimi, jak na człowieka, silnymi dłońmi rozerwała koszulę swojego towarzysza. Jakieś 2 minuty potem leżeli na sobie całkiem nadzy. Stefan wszedł w pannę Gilbert bardzo delikatnie, doprowadzając ją i siebie do czystego obłędu...

-----

No i mamy koniec roz. 15! Jeej, cieszymy się! xD Myślę, że ten rozdział był dość ciekawy ;p Ale opinię zostawiam Wam, Wam, i jeszcze raz: Wam. Dziękuję, że czytacie tego bloga i wchodzicie na niego. Mam już ponad 2.000 wyświetleń - to dla mnie MEGA sukces.

Tutaj macie dokładne wyniki głosowania na królową balu. Nie wiem, dlaczego na Klaroline-Pl wyświetla się tylko jeden głos, i to w dodatku na Caroline ;P


Jeśli komuś się nie wyświetliło, mam pisemne wyniki:
Rebekah - 0 głosów
Katherine - 5 głosów
Elena - 3 głosy
Caroline - 3 głosy
Bonnie - 0 głosów

Od tego piątku (24.05) do 29 maja (nie wiem, który to dzień tygodnia, ale bodajże środa :p) NIE MA MNIE! JADĘ DO PARYŻA WRAZ Z MOJĄ KLASĄ, TAKŻE NIE WYCZEKUJCIE W TYM CZASIE ROZDZIAŁÓW!

xoxo, Betka :p.