poniedziałek, 18 listopada 2013

19. "Chyba dałyśmy radę"

W Nowym Orleanie zapanował następny, całkiem nowy dzień. Większość ekipy przeżywała żałobę, jednakże dla niektórych została zastąpiona samymi przyjemnościami. Nikt nie spodziewał się tego, że Bonnie dokładnie wie co dzieje się w miejscu odpoczynku swoich przyjaciół i nie tylko.
- Caroline zaraz wskoczy do łóżka Klausowi - nadzorowała sytuację czarnowłosa kobieta. - Najprawdopodobniej już jutro będziesz mogła wrócić do swoich znajomych.
- Prędzej przyjaciół - poprawiła dziewczynę czarownica. - Jesteś pewna, że nic się nie stanie Care?
- Oczywiście! W dodatku obydwie będziemy nadzorować proces, więc nic nie mogłoby się stać, malutka!
- Katie, teraz czuję się dziwnie gdy mówisz do mnie w taki sposób - oświadczyła Bonnie. - Sama rozumiesz, wybrałaś ciało sprzed dwustu lat…
- Pewnie, że rozumiem! Ale ciągle jestem tą samą babcią którą zawsze dla ciebie byłam. Pamiętaj o tym, dobrze?
- Postaram się.
Nagle kryształowa kula leżąca na drewnianym, starym stoliku zaczęła się mocno świecić.
- Już czas… - szepnęła Rennet do stojącej obok Bonnie.
- Elena jest bezpieczna? Stefan również? - upewniała się Bennet.
- Z tego co wiem, jedynie Katherine może spaść ze schodów. Nic poza tym.
- Więc zaczynajmy…
Dziewczyny złapały się za ręce i zamknęły oczy. Zaczęły mówić trudne do wymówienia słowa, najprawdopodobniej po łacinie. Po chwili obie zemdlały z wycieczenia.

***

Katherine spokojnie przemieszczała się na schodach. Nagle poczuła okropny ból głowy, po czym jej nogi stały się jak z waty. Opadła na schody i zemdlała.
Stefan pocieszał Elenę. Młody Salvatore w objęciach trzymał dziewczynę chcąc dodać jej tym sił. Nagle poczuł się bezsilny i upuścił dziewczynę. Jej natomiast kompletnie nic nie było…
Damon spokojnie leżał w łóżku. Nagle poczuł się tak, jak przed 155 latami - jak człowiek. Bez żadnych super mocy. Postanowił zasnąć i nie przejmować się tym uczuciem.
Elijah wraz z Kolem rozmawiali na temat tajemniczej Katie Rennet, o której wczoraj wspomniała Elena. Prowadzili zawziętą konwersację, dopóty obaj nie omdleli na podłogę.
Rebekah siedziała w swoim pokoju i użalała się nad swym nieśmiertelnym życiem. Przez chwilę czasu, około minutę, przestała czuć okropny smutek - jedynie lekki żal. Później jej problem ponownie wrócił.
Caroline wraz z Klausem zabawiali się w najlepsze. Dziewczyna czuła, że to jest sposób na zakończenie dręczącej jej żałoby. Po chwili nagle ona, jak i jej towarzysz, opadli na siebie nie mogąc zdziałać w sobie zbyt wiele. Jednak po chwili rytm działania wrócił, a oboje postanowili nie przejmować się zaistniałą sytuacją.

Każde z nieśmiertelnych po upływie chwili wracało do normalnego życia.

***
Katie wraz z Bonnie ocknęły się i spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- Chyba dałyśmy radę - odrzekła jedna z nich.
- Nie chyba, lecz na pewno malutka!

-----
Witam Was, kochani, po bardzo długiej przerwie. Oficjalnie mówię, że powróciłam z nowym zapasem weny i chęci! Treść powyżej jest jedynie dowodem na to, że opowiadanie wciąż wrze. Dłuższego, lepszego i bardziej ciekawego rozdziału spodziewajcie się w środę! Miło mi, że tyle osób pytało się o to, kiedy nowy rozdział się pojawi ;)
KOCHAM WAS ZA TO <3
Tak więc, moje sławetne zakończenie rozdziału:


XOXO, Betka :p. 

7 komentarzy:

  1. extra ze wróciłaś:D fajny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, też się cieszę, że wróciłam :D I sama nie wiem, czy mogę to nazwać rozdziałem bo to jakieś takie króciutkie :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. zapraszam do mnie na moje 2 blogi o Klaroline ! http://caroline-klaus-klaroline.blogspot.com ; http://wefoundlove-klaroline.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na mojego bloga:http://iamprincessbutnotyour.blogspot.com/. Natomiast na taki rozdział warto było czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział :) Bardzo fajnie piszesz :) Zapraszam na mojego bloga o Klaroline: believe-in-bloodlines.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)