sobota, 1 czerwca 2013

16. "Nie jestem taka jak oni"

- Kocham cię - szepnęła cicho blondynka leżąca na Pierwotnym. Palcem jeździła  umięśnionym torsie swojego partnera. - Pamiętaj o tym.
- Ja też cię kocham i ty także o tym pamiętaj - powiedział Mieszaniec, po czym pocałował dziewczynę w czoło.
- Co z Marcelem? - zapytała po chwili Caroline.
- Leży sobie w piwnicy. Nie ma żadnych sił, nie da rady uciec - oznajmił.
Dzień był piękny. W beżowym pokoju Niklausa i Caroline promienie słońca ledwo przedostały się przez brązowe zasłony. Takiego samego koloru dywan leżał sobie spokojnie na podłodze. Na ścianach wisiały dębowe półki, na których para ułożyła swoje kosmetyki i ubrania.
- Najdroższa, przepraszam cię za wczoraj - wyszeptał romantycznie do ucha swojej ukochanej Klaus. - Rozumiesz moją determinację, prawda? Jesteś dla mnie najważniejsza, ta sytuacja była dla mnie okropnym ciosem w serce.
- Klaus, wyjaśniliśmy sobie to wszystko wczoraj. Naprawdę, nie musisz się tłumaczyć. Zapewne zareagowałabym tak samo jak ty - dodała wampirzyca. - Cieszę się, że już między nami wszystko jest okay.
- Nie do końca - rzekł Klaus. - Porwałem wczoraj twoją suknię balową - odparł z wyrzutem.
- A ja twoją koszulę, więc jesteśmy me kwita - zaśmiała się.
Nagle telefon panny Forbes wydał z siebie dźwięczną muzykę. Bez zastanowienia przycisnęła zieloną słuchawkę i powiedziała:
- Halo?
- Caroline, czemu nie chodzisz do szkoły? Co się z tobą dzieje? Co ci zrobił ten bydlak? - zapytał męski głos.
- Co zrobił jakiś bydlak to nie wiem, ale za to wiem, że najcudowniejsza hybryda świata leży obok mnie całkiem naga - odpowiedziała sarkastycznie. - Ogarnij się, Tyler, i przestań do mnie dzwonić!
- Caroline, co ty wyrabiasz?! Przesypiasz się z Klausem, a w dodatku to nie jest pierwszy raz! Jeśli myślisz, że…
- Że jesteś od niego gorszy w łóżku? Tak, myślę tak i mam rację.
- Ugh! - krzyknął do telefonu Lockwood. - Chociaż powiedz, dlaczego nie chodzisz do szkoły?
- Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć! O takich rzeczach wiedzą tylko ci, którzy powinni o tym wiedzieć.
Klaus zaśmiał się z postawy eks chłopaka Caroline. I to aż tak, że jego kaloryfer ujawnił się jeszcze bardziej.
- Tyler, daj mi żyć swoim życiem i odczep się w końcu ode mnie! Znajdź sobie jakąś dziewczynę, rób z nią co chcesz i jak chcesz. Mi-daj-spo-kój! - przesylabowała. - Kocham kogoś innego, nie jestem już twoją dziewczyną - mówiła jak do małego dziecka. - Pa! - Rozłączyła się.
Klaus wyciągnął z ręki Miss Mystic Falls telefon i rzucił go gdzieś w kąt. Następnie położył się tuż nad Caroline. Ta uśmiechnęła się do niego romantycznie. Pierwotny pocałował kobietę. Care wodziła palcami po plecach ukochanego. Po chwili jęknęła z rozkoszy, która rozpływała się po jej ciele w momencie, gdy ona i jej chłopak zostali po prostu jednością…

*  *  *

Katherine tupała swoimi czarnymi szpilkami chodząc raz w lewo, raz w prawo. Ubrana w beżową koszulkę na ramiączkach z ogromnym dekoltem, oraz w czarne, obcisłe legginsy czekała na Damona, z którym miała wykonać plan, który wyznaczył im Klaus. Nagle z pokoju wyszedł ciemnowłosy mężczyzna, ubrany jedynie w jeansy.
- O, Katherine… Witaj - wycedził szybko. - Fajne cycki - dodał po chwili.
- Wiem, bo moje - dodała zadowolona. - Idziemy działać? - spytała.
- Tak. Wiesz dokładnie, jaki jest plan? Omotasz Marcelinkę, potem dowiesz się tajnych wiadomości a na koniec wyrwiesz mu serce, tak jak chciałaś zrobić to przedtem - oznajmił.
- Wszystko pamiętam, Damon - powiedziała znudzona, udając, że ziewa.
- Pochwaliłem twoje cycki, pochwal mój kaloryfer - rozkazał, klepiąc się bo brzuchu.
- Okay, fajny masz kaloryfer w pokoju. Na pewno bardzo mocno grzeje. - Uśmiechnęła się ironicznie po czym rozkazała, by ubrał koszulkę i szedł za nią. Salvatore posłusznie wykonał zadanie.
Człapali powoli schodami do podziemi. Słyszeli nie tylko tupanie swoich butów, ale także krzyczenie Marcela. Damon porozumiewawczo uszczypnął Katherine, która pokiwała głową na znak zgody. Po chwili zrobiła minę niewinnej dziewczyny i wbiegła w stronę krzyczącego mulata.
- Matko jedyna, nic ci nie jest? - spytała Marcela.
- Odejdź ode mnie! Jesteś jedną z tej waszej grupki, nie dam się nabrać! - rzucił oschle.
- Nie rozumiesz, że chcę ci pomóc? Nie jestem taka jak oni - oznajmiła. - W każdym bądź razie, chcę po prostu zabić Klausa, a wiem, że ty także tego chcesz.
- Mów, czego chcesz. Zrobię wszystko, by go zabić. Nawet, jeśli zginę przez to ja. To przez niego zamieniam się co noc w okropną bestię i cierpię gorzej niż teraz!
- Chcę chronić ciebie i kołek. Kiedy tylko dowiem się, gdzie on jest wbiję go w serce Klausa - powiedziała Kath z impetem.
- Nie wierzę ci. Udajesz tylko taką miłą, jaką jesteś teraz - odrzekł nagle.
- Czy ty naprawdę myślisz, że narażałabym swoje życie, gdybym udawała?
- Swoje życie? Niby w jaki sposób je narażasz?! - prawie krzyknął, choć nie miał aż tyle sił.
- Nikt nie może wiedzieć, że właśnie tu jestem. Jeśli się dowiedzą, że z tobą rozmawiałam, po prostu mnie zabiją!
Teraz do akcji wkroczył Damon. Zaczął schodzić po schodach tupiąc głośno. Katherine udała wielkie zmieszanie i powiedziała szybko do Marcela:
- Miałam zejść tutaj, by cię torturować. Udawaj, że coś cię boli. Przyjdę wieczorem po informacje o kołku - szepnęła a potem pociągnęła mocniej sznury nasączone werbeną.
Starszy Salvatore zaczął klaskać i uśmiechać się. Poprawił swoje ciemne włosy i podszedł wolnym krokiem do Pierce. Dziewczyna odwróciła się do niego i również uśmiechnęła się.
- Bardzo dobrze ci idzie, Katherine - pochwalił wampirzycę Damon.
Kath pociągnęła wampira za koszulkę i namiętnie go pocałowała na oczach Marcela. Salvatore nieźle się zdziwił zachowaniem swojej towarzyszki, ale odwzajemnił pocałunek.
- Kochanie, przecież ty mnie tego nauczyłeś - powiedziała do Damona, lekko mrugając okiem. Chłopak popatrzył się na nią porozumiewawczo.
Całej scenie przyglądał się blady (jak na Afroamerykanina) Marcel. Najwyraźniej łyknął bajer Katherine i udawał, że wszystko, dosłownie wszystko go boli. Przyglądał się, co zrobi dziewczyna, która chce mu pomóc.
- Chodźmy na górę. Musimy załatwić kilka spraw - rzekł dumnie Damon, po czym złapał Katherine za rękę i wyszedł z nią z podziemi.
Gdy zamknęli dokładnie drzwi zaczęli rozmawiać o zaistniałej przed chwilą sytuacji.
- Wieczorem, czyli o której? - spytał ironicznie Damon. - On jest w podziemiach, tam ciągle jest ciemno.
- Będę około siedemnastej. Odliczy sobie kilka godzin i będzie mnie wyczekiwał - powiedziała zadowolona. - W jego oczach jesteś moim chłopakiem.
- Nie musiałaś od razu wyskakiwać z pocałunkiem.
- Dawno się nie całowałam, chciałam tego - dodała. - Nie udawaj, uwielbiasz mnie. Bardziej niż Elenę.
- Cóż, jesteś o wiele bardziej seksowniejsza, pociągająca, rewelacyjna i bardziej rozrywkowa niż Elena. Jesteś dla mnie wprost stworzona - ciągnął. - Nie rozumiem, dlaczego od dwóch lat nie spałem z tobą.
- Zawsze możemy to zmienić - odpowiedziała. - Do zobaczenia potem! - odrzekła, po czym ponownie pocałowała Damona i odeszła.

*  *  *

Caroline ubrała się w jasne, przylegające do jej ciała jeansy, oraz zwykły, biały top. Do tego ubrała czarne czółenka. Wyglądała rewelacyjnie. Swoje blond loki popsikała odżywką, by bardziej się lśniły. Spojrzała w stronę Pierwotnego, który miał na sobie brązową koszulkę, czarną skórę (kurtkę) i czarne jeansy. Na jego nogach widniały skórzane buty, które wspaniale pasowały do całego ubioru chłopaka.
Klaus podszedł do Care i objął ją rękoma w talii. Pocałował ją lekko w szyję, później coraz wyżej i wyżej, aż zadowolona z tego stanu dziewczyna odwróciła się w jego stronę i namiętnie pocałowała.
- To co, idziemy trochę potorturować Marcela? - spytała.
- Hmm… Najpierw pójdźmy coś zjeść - oznajmił i podał wampirzycy woreczek z krwią. - A ja zapoluję sobie na jakiś fajny kąsek.
- Klaus, prosiłam cię, nie zabijaj niewinnych ludzi! - powiedziała oburzona Forbes.
- Nie zabiję, najdroższa. Przecież ci obiecałem. Po prostu się pożywię - dodał uśmiechnięty, po czym ponownie pocałował blondynkę.
Nagle do ich pokoju wparował zdenerwowany Kol. Był cały czerwony.
- Mamy wielki problem - krzyknął. - Ktoś porwał Bonnie!
- Co?! - krzyknęła Caroline, wyrzucając na bok worek z krwią. - Jak to porwał?!
- Jedyne co po sobie zostawiła, to jej krew. I nagrała wiadomość na swojej komórce, w której krzyczy „zostaw mnie!” a potem nagle nic nie słychać! Musiała się z kimś szarpać! - krzyczał Kol w stronę Klausa i Care.
- Znajdziemy ją, bracie. Ktokolwiek to zrobił, zginie - powiedział Niklaus, przejęty brakiem przydatnej czarownicy.
- Trzymam cię za słowo - odkrzyknął Kol, po czym zniknął.

-----
Oto i rozdział 16. Mam nadzieję, że się Wam spodobał J Ta cała sytuacja z Bonnie.. Ahh :P Przyłączam się do akcji: CZYTAM = KOMENTUJĘ!!! Mam kilka przypadków, że osoby czytają mojego bloga, a nie komentują, zaś na swoim blogu także tych komentarzy wymagają.
Wyjazd do Paryża (i Luxemburga :p) uważam za MEGA udany! Szczególnie dzięki Victorowi, Filipowi, Oscarowi, Pawłowi, Mateuszowi i Damianowi J Wielbię Was, chłopaki!
Nie pisałam tak długo, gdyż nie chodził mi Internet. Gdy tylko ponownie zacznie działać jak powinien, dodawać zacznę posty regularnie!


xoxo, Betka :p.

8 komentarzy:

  1. Yay :D
    Czemu nie ma nowych wpisow ? :(
    http://klaroline-only-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest :) Dlaczego tak późno? Wszystko w nim wyjaśnione :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Świetny blog, ciekawa historia, będę wpadać częściej :) Czekam na kolejny :p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)