- Kocham cię - szepnęła
cicho blondynka leżąca na Pierwotnym. Palcem jeździła umięśnionym torsie swojego partnera. -
Pamiętaj o tym.
- Ja też cię kocham i ty
także o tym pamiętaj - powiedział Mieszaniec, po czym pocałował dziewczynę w
czoło.
- Co z Marcelem? -
zapytała po chwili Caroline.
- Leży sobie w piwnicy.
Nie ma żadnych sił, nie da rady uciec - oznajmił.
Dzień był piękny. W
beżowym pokoju Niklausa i Caroline promienie słońca ledwo przedostały się przez
brązowe zasłony. Takiego samego koloru dywan leżał sobie spokojnie na podłodze.
Na ścianach wisiały dębowe półki, na których para ułożyła swoje kosmetyki i
ubrania.
- Najdroższa, przepraszam
cię za wczoraj - wyszeptał romantycznie do ucha swojej ukochanej Klaus. -
Rozumiesz moją determinację, prawda? Jesteś dla mnie najważniejsza, ta sytuacja
była dla mnie okropnym ciosem w serce.
- Klaus, wyjaśniliśmy
sobie to wszystko wczoraj. Naprawdę, nie musisz się tłumaczyć. Zapewne
zareagowałabym tak samo jak ty - dodała wampirzyca. - Cieszę się, że już między
nami wszystko jest okay.
- Nie do końca - rzekł
Klaus. - Porwałem wczoraj twoją suknię balową - odparł z wyrzutem.
- A ja twoją koszulę, więc
jesteśmy me kwita - zaśmiała się.
Nagle telefon panny Forbes
wydał z siebie dźwięczną muzykę. Bez zastanowienia przycisnęła zieloną
słuchawkę i powiedziała:
- Halo?
- Caroline, czemu nie
chodzisz do szkoły? Co się z tobą dzieje? Co ci zrobił ten bydlak? - zapytał
męski głos.
- Co zrobił jakiś bydlak
to nie wiem, ale za to wiem, że najcudowniejsza hybryda świata leży obok mnie
całkiem naga - odpowiedziała sarkastycznie. - Ogarnij się, Tyler, i przestań do
mnie dzwonić!
- Caroline, co ty
wyrabiasz?! Przesypiasz się z Klausem, a w dodatku to nie jest pierwszy raz!
Jeśli myślisz, że…
- Że jesteś od niego
gorszy w łóżku? Tak, myślę tak i mam rację.
- Ugh! - krzyknął do
telefonu Lockwood. - Chociaż powiedz, dlaczego nie chodzisz do szkoły?
- Nie mam zamiaru ci się z
niczego tłumaczyć! O takich rzeczach wiedzą tylko ci, którzy powinni o tym
wiedzieć.
Klaus zaśmiał się z
postawy eks chłopaka Caroline. I to aż tak, że jego kaloryfer ujawnił się
jeszcze bardziej.
- Tyler, daj mi żyć swoim
życiem i odczep się w końcu ode mnie! Znajdź sobie jakąś dziewczynę, rób z nią
co chcesz i jak chcesz. Mi-daj-spo-kój! - przesylabowała. - Kocham kogoś
innego, nie jestem już twoją dziewczyną - mówiła jak do małego dziecka. - Pa! -
Rozłączyła się.
Klaus wyciągnął z ręki
Miss Mystic Falls telefon i rzucił go gdzieś w kąt. Następnie położył się tuż
nad Caroline. Ta uśmiechnęła się do niego romantycznie. Pierwotny pocałował
kobietę. Care wodziła palcami po plecach ukochanego. Po chwili jęknęła z
rozkoszy, która rozpływała się po jej ciele w momencie, gdy ona i jej chłopak
zostali po prostu jednością…
* * *
Katherine tupała swoimi
czarnymi szpilkami chodząc raz w lewo, raz w prawo. Ubrana w beżową koszulkę na
ramiączkach z ogromnym dekoltem, oraz w czarne, obcisłe legginsy czekała na
Damona, z którym miała wykonać plan, który wyznaczył im Klaus. Nagle z pokoju
wyszedł ciemnowłosy mężczyzna, ubrany jedynie w jeansy.
- O, Katherine… Witaj -
wycedził szybko. - Fajne cycki - dodał po chwili.
- Wiem, bo moje - dodała
zadowolona. - Idziemy działać? - spytała.
- Tak. Wiesz dokładnie,
jaki jest plan? Omotasz Marcelinkę, potem dowiesz się tajnych wiadomości a na
koniec wyrwiesz mu serce, tak jak chciałaś zrobić to przedtem - oznajmił.
- Wszystko pamiętam, Damon
- powiedziała znudzona, udając, że ziewa.
- Pochwaliłem twoje cycki,
pochwal mój kaloryfer - rozkazał, klepiąc się bo brzuchu.
- Okay, fajny masz
kaloryfer w pokoju. Na pewno bardzo mocno grzeje. - Uśmiechnęła się ironicznie
po czym rozkazała, by ubrał koszulkę i szedł za nią. Salvatore posłusznie
wykonał zadanie.
Człapali powoli schodami
do podziemi. Słyszeli nie tylko tupanie swoich butów, ale także krzyczenie
Marcela. Damon porozumiewawczo uszczypnął Katherine, która pokiwała głową na
znak zgody. Po chwili zrobiła minę niewinnej dziewczyny i wbiegła w stronę
krzyczącego mulata.
- Matko jedyna, nic ci nie
jest? - spytała Marcela.
- Odejdź ode mnie! Jesteś
jedną z tej waszej grupki, nie dam się nabrać! - rzucił oschle.
- Nie rozumiesz, że chcę
ci pomóc? Nie jestem taka jak oni - oznajmiła. - W każdym bądź razie, chcę po
prostu zabić Klausa, a wiem, że ty także tego chcesz.
- Mów, czego chcesz.
Zrobię wszystko, by go zabić. Nawet, jeśli zginę przez to ja. To przez niego
zamieniam się co noc w okropną bestię i cierpię gorzej niż teraz!
- Chcę chronić ciebie i
kołek. Kiedy tylko dowiem się, gdzie on jest wbiję go w serce Klausa -
powiedziała Kath z impetem.
- Nie wierzę ci. Udajesz
tylko taką miłą, jaką jesteś teraz - odrzekł nagle.
- Czy ty naprawdę myślisz,
że narażałabym swoje życie, gdybym udawała?
- Swoje życie? Niby w jaki
sposób je narażasz?! - prawie krzyknął, choć nie miał aż tyle sił.
- Nikt nie może wiedzieć,
że właśnie tu jestem. Jeśli się dowiedzą, że z tobą rozmawiałam, po prostu mnie
zabiją!
Teraz do akcji wkroczył
Damon. Zaczął schodzić po schodach tupiąc głośno. Katherine udała wielkie
zmieszanie i powiedziała szybko do Marcela:
- Miałam zejść tutaj, by
cię torturować. Udawaj, że coś cię boli. Przyjdę wieczorem po informacje o
kołku - szepnęła a potem pociągnęła mocniej sznury nasączone werbeną.
Starszy Salvatore zaczął
klaskać i uśmiechać się. Poprawił swoje ciemne włosy i podszedł wolnym krokiem
do Pierce. Dziewczyna odwróciła się do niego i również uśmiechnęła się.
- Bardzo dobrze ci idzie,
Katherine - pochwalił wampirzycę Damon.
Kath pociągnęła wampira za
koszulkę i namiętnie go pocałowała na oczach Marcela. Salvatore nieźle się
zdziwił zachowaniem swojej towarzyszki, ale odwzajemnił pocałunek.
- Kochanie, przecież ty
mnie tego nauczyłeś - powiedziała do Damona, lekko mrugając okiem. Chłopak
popatrzył się na nią porozumiewawczo.
Całej scenie przyglądał
się blady (jak na Afroamerykanina) Marcel. Najwyraźniej łyknął bajer Katherine
i udawał, że wszystko, dosłownie wszystko go boli. Przyglądał się, co zrobi
dziewczyna, która chce mu pomóc.
- Chodźmy na górę. Musimy
załatwić kilka spraw - rzekł dumnie Damon, po czym złapał Katherine za rękę i
wyszedł z nią z podziemi.
Gdy zamknęli dokładnie
drzwi zaczęli rozmawiać o zaistniałej przed chwilą sytuacji.
- Wieczorem, czyli o
której? - spytał ironicznie Damon. - On jest w podziemiach, tam ciągle jest
ciemno.
- Będę około siedemnastej.
Odliczy sobie kilka godzin i będzie mnie wyczekiwał - powiedziała zadowolona. -
W jego oczach jesteś moim chłopakiem.
- Nie musiałaś od razu
wyskakiwać z pocałunkiem.
- Dawno się nie całowałam,
chciałam tego - dodała. - Nie udawaj, uwielbiasz mnie. Bardziej niż Elenę.
- Cóż, jesteś o wiele
bardziej seksowniejsza, pociągająca, rewelacyjna i bardziej rozrywkowa niż
Elena. Jesteś dla mnie wprost stworzona - ciągnął. - Nie rozumiem, dlaczego od
dwóch lat nie spałem z tobą.
- Zawsze możemy to zmienić
- odpowiedziała. - Do zobaczenia potem! - odrzekła, po czym ponownie pocałowała
Damona i odeszła.
* * *
Caroline ubrała się w
jasne, przylegające do jej ciała jeansy, oraz zwykły, biały top. Do tego ubrała
czarne czółenka. Wyglądała rewelacyjnie. Swoje blond loki popsikała odżywką, by
bardziej się lśniły. Spojrzała w stronę Pierwotnego, który miał na sobie brązową
koszulkę, czarną skórę (kurtkę) i czarne jeansy. Na jego nogach widniały
skórzane buty, które wspaniale pasowały do całego ubioru chłopaka.
Klaus podszedł do Care i
objął ją rękoma w talii. Pocałował ją lekko w szyję, później coraz wyżej i
wyżej, aż zadowolona z tego stanu dziewczyna odwróciła się w jego stronę i
namiętnie pocałowała.
- To co, idziemy trochę
potorturować Marcela? - spytała.
- Hmm… Najpierw pójdźmy
coś zjeść - oznajmił i podał wampirzycy woreczek z krwią. - A ja zapoluję sobie
na jakiś fajny kąsek.
- Klaus, prosiłam cię, nie
zabijaj niewinnych ludzi! - powiedziała oburzona Forbes.
- Nie zabiję, najdroższa.
Przecież ci obiecałem. Po prostu się pożywię - dodał uśmiechnięty, po czym
ponownie pocałował blondynkę.
Nagle do ich pokoju wparował
zdenerwowany Kol. Był cały czerwony.
- Mamy wielki problem -
krzyknął. - Ktoś porwał Bonnie!
- Co?! - krzyknęła
Caroline, wyrzucając na bok worek z krwią. - Jak to porwał?!
- Jedyne co po sobie
zostawiła, to jej krew. I nagrała wiadomość na swojej komórce, w której krzyczy
„zostaw mnie!” a potem nagle nic nie słychać! Musiała się z kimś szarpać! -
krzyczał Kol w stronę Klausa i Care.
- Znajdziemy ją, bracie.
Ktokolwiek to zrobił, zginie - powiedział Niklaus, przejęty brakiem przydatnej
czarownicy.
- Trzymam cię za słowo -
odkrzyknął Kol, po czym zniknął.
-----
Oto i rozdział 16. Mam
nadzieję, że się Wam spodobał J Ta cała
sytuacja z Bonnie.. Ahh :P Przyłączam się do akcji: CZYTAM = KOMENTUJĘ!!! Mam
kilka przypadków, że osoby czytają mojego bloga, a nie komentują, zaś na swoim
blogu także tych komentarzy wymagają.
Wyjazd do Paryża (i
Luxemburga :p) uważam za MEGA udany! Szczególnie dzięki Victorowi, Filipowi,
Oscarowi, Pawłowi, Mateuszowi i Damianowi J Wielbię
Was, chłopaki!
Nie
pisałam tak długo, gdyż nie chodził mi Internet. Gdy tylko ponownie zacznie
działać jak powinien, dodawać zacznę posty regularnie!
xoxo, Betka :p.
Yay :D
OdpowiedzUsuńCzemu nie ma nowych wpisow ? :(
http://klaroline-only-love.blogspot.com/
Już są, Olivv <3
UsuńPozdrawiam!
Kiedy następny rozdział
OdpowiedzUsuńJuż jest :) Dlaczego tak późno? Wszystko w nim wyjaśnione :D
UsuńPozdrawiam!
Świetny blog, ciekawa historia, będę wpadać częściej :) Czekam na kolejny :p
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwałę :*** ♥
UsuńPozdrawiam!
Bardzo przyjemnie się czyta!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :D
UsuńPozdrawiam! <3