- Wow, dobra jesteś - mruknął pod nosem Kol zafascynowany zniknięciem sobowtórzej krwi ze swojego talerza. Po chwili odwrócił się w stronę mulata Marcela. - Patrzcie, dostaje szampan!
- Jejku, Kol, na serio, nie mamy oczu i nie widzimy tego - prychnęła Rebekah.
- Ty nie masz oczu, siostrzyczko. Ty masz gały - powiedział sakrastycznie Pierwotny. - Ale i tak się kocham.
- Szkoda, że ja ciebie nie - odpowiedziała Rebekah i założyła nogę na nogę.
Marcel uśmiechał się szeroko swoimi białymi zębami. Będąc ciemnoskórym mężczyzną były bardzo widoczne. Co chwilę proponował pani burmistrz by usiadła, ta jednak ciągle odmawiała. "Wolę stać niż siedzieć i zbierać żylaki" - odpowiedziała mu na jego pierwsze zachęcenie. Ubrany w biały garnitur z czarnym krawatem, czarnym tulipanem w kieszeni i czarnymi butami wyglądał... nader okay. Nie jedna z kobiet będących na sali myślała "Ugh, co za ciacho!".
Nagle kelner podszedł do Marcela. Ten podziękował na napój i od razu go wypił. Wszyscy siedzący przy stoliku 102 wpatrywali się, czy już stanęło mu serce. Czarownica Bennett widząc to przewróciła oczami i powiedziała:
- Serce stanie na niecałe 10 minut, po wypiciu szampana stanie za jakieś... 5 minut.
- Poczekamy - rzekł Klaus. - Później zabierzemy go do... Szałwia dalej działa? - spytał nagle.
Bonnie podeszła do pylącej się szałwii i powiedziała coś po łacińsku.
- Działała i działa, lecz trochę ją wzmocniłam - oznajmiła czarownica.
- Dobrze, więc zabierzemy go do piwnicy pod naszym obecnym i chwilowym domem. Sznury będą nasączone werbeną, nie da rady uciec. Zahipnotyzujemy go, powie gdzie jest kołek. Później gdzieś zwieje i znając życie ucieknie z kołkiem. Chyba, że go zabijemy - ciągnął. - Później będziemy mieli chwilę czasu dla siebie.
Elena złapała za rękę Stefana by skupić na nim swoją uwagę. Później pokazała mu, że jego kwiatek prawie wylatuje z kieszeni garnituru. Wampir szybko go poprawił i pocałował swoją dziewczynę. Damon przewrócił oczyma.
- Dzieci... - mruknął starszy Salvatore, lecz przerwała mu Caroline.
- Daj im spokój, Damon! Jesteś tak okropnie zazdrosny, że potrafisz tylko narzekać! Powinieneś cieszyć się szczęściem swojego brata, a nie zachowywać się tak jak teraz! - skarciła wampira dziewczyna.
- Barbie, uspokój się, bo ci się plastik stopi! - odezwał się Damon. Elena wraz ze Stefanem odkleili się od siebie.
- Szkoda, że nie mam popcornu. Szykuje się niezłe przedstawienie - szepnęła Katherine do Elijah.
- Jeśli myślisz, że moje idealne ciało to plastik, jesteś w błędzie! - odkrzyknęła Care.
- "Idealne ciało"? - zapytał ironicznie Damon. - Wybacz, ale nie jest idealne. Zaraz... Nie muszę cię przepraszać za twoją brzydotę.
Niklaus chciał nieźle zbić starszego Slavatora, lecz Miss Mystic Falls nie pozwoliła mu na to.
- A ja nie muszę się wypowiadać o tym, jak słaby jesteś w łóżku! - odkrzyknęła mu. Klaus popatrzył na nią ze zdumieniem. - Spaliśmy ze sobą, raz - dodała. - I nie dziwię się, że Elena woli Stefana od ciebie!
- A co, ze Stefkiem też spałaś? - spytał ironicznie.
- Oczywiście, że nie! Ale każdy będzie lepszy od ciebie!
Klaus odsunął swoje krzesło i wstał. Poprawił garnitur, a potem ruszył w kierunku męskiej toalety. Gdy odchodził szepnął:
- Zaraz wracam.
Kol wykorzystując sytuację rozmowy Eleny z Bonnie postanowił spełnić swój plan. "Klaus mówił, że porwie Bonnie? Hah, nigdy mu się to nie uda. Ale za to ja zniszczę go ponownie!" - pomyślał Pierwotny. Damon zdenerwowany złapał za rękę Rebekę i wywędrował z nią na parkiet. Za nimi na parkiet powędrowali Elena i Stefan, Elijah i Katherine, oraz Bonnie, która postanowiła czekać na Kola na parkiecie. Przez ten czas tańczyła z jakimś małym chłopcem, który zawieruszył się na sali.
Kol Mikaelson ruszył w stronę Caroline. Swoim wampirzym słuchem usłyszał spłukiwanie wody w męskiej WC. Zadowolony uśmiechnął się do siebie i podszedł do Care. Złapał ją za brodę i pociągnął tak, by ich oczy mogły się spotkać. Powiedział:
- Gdy Klaus wyjdzie z łazienki pocałujesz mnie. - Zahipnotyzował ją.
Nagle z toalety wyszedł brunet. Blondynka widząc to natychmiast pocałowała Kola. Klaus otworzył szeroko oczy, do których zaczęły lecieć łzy. Otarł je dłonią, by nie było widać, iż Pierwotna Hybryda płacze. Forbes natychmiast odepchnęła się od Mikaelsona i walnęła go z całej swojej siły w policzek. Nik coraz to szybciej podchodził w stronę brata i swojej... albo już nie swojej? dziewczyny.
- Jak mogłeś?! Co ty sobie wyobrażasz?! Dlaczego mi to zrobiłeś?! - krzyczała Caroline do Kola. To był najgłośniejszy krzyk jaki kiedykolwiek z siebie wydała. Dobrze, że szałwia jeszcze płonęła.
Klaus stanął tuż obok Care. Dziewczyna zaczęła kiwać głową, chcąc dać mu do zrozumienia, że "nie zrobiłam tego z własnej woli".
- Klaus, on mnie zahip... - krzyknęła do niego.
- Nie kończ, Caroline - rzucił oschle, prawie bezuczuciowo. - Proszę cię, nie kończ...
- Ale Klaus, nie zrobiłam tego z własnej woli! Byłam zahipnotyzowana! - krzyknęła ponownie.
- Nie wierzę ci - odrzekła hybryda.
- Myślisz, że kiedykolwiek zdradziłabym cię? A nawet myśląc logicznie, czy zdradziłabym cię na balu?! Będąc wśród ludzi i nie tylko ludzi których znam, i których znasz ty?! - zapytała go. - Ale skoro i tak mi nie wierzysz, to proszę bardzo. Nie wierz mi. Nie mam zamiaru być z kimś, kto mi nie wierzy, gdy mówię prawdę.
Care odeszła. Nie wiadomo gdzie, ale gdzieś na parkiet. Zaczęła tańczyć z kim popadnie, byle by nie stać teraz przy Kolu, gdyż zrobi wszystko, by go zabić.
Po chwili Marcel zaczął kaszleć. Kaszlał coraz mocniej i mocniej. Powędrował szybko do męskiej toalety. Chłopaki ze stolika 102 porozumiewawczo pokiwali głowami i ruszyli za nim. Wchodząc do łazienki zobaczyli go już... prawie nieżywego (choć i tak był już nie żywy). Wzięli go za ręce i nogi, po czym wampirzym, niezauważalnym tempem wybiegli z restauracji.
Dziewczyny wymieniły się wzrokiem i stwierdziły, że Marcel zatrzymał swoje serce.
Do mikrofonu podeszła pani Taylor - burmistrz miasta. Muzyka momentalnie przestała lecieć z głośników. Było słychać tylko jej głos.
- Witam ponownie. Chciałam ogłosić królową dzisiejszego balu. Królem zostaje towarzysz królowej, a więc proszę serdecznie, by wraz z panią wyszedł jej partner. Wybór, drodzy państwo, był bardzo trudny. Mamy dzisiaj tyle pięknych pań, że postanowiliśmy wybrać także wicekrólową. A więc, zacznijmy właśnie od niej - ciągnęła przemowę Edgard. - A więc, wicekrólową balu zostaje... Katie Rennet! - odkrzyknęła radośnie.
Bonnie skamieniała. Pomrugała kilka razy i przetarła oczy, lecz to nie pomagało. Dalej stała w restauracji w kompletnym szoku. Elena podeszła do swojej przyjaciółki.
- Co się stało? - spytała.
- Czy ona powiedziała Katie Rennet? (czytaj: Kejti Renet) - odpowiedziała pytaniem.
- Tak - potwierdził sobowtór.
- To niemożliwe.
- Dlaczego?
- Katie to mój najbardziej pomocny duch... To ona zawsze stawała po mojej stronie chcąc mi pomóc w zaklęciach. Jest jedną z pierwotnych czarownic... Jakim cudem nagle znajduje się tutaj? - szeptała Bonn.
- Nie wiem - powiedziała Gilbert. - Ale obiecuję, że się dowiemy. - Bennett pokiwała głową na znak zgody.
Na kolumnę weszła wysoka kobieta o czarnych włosach, które miała jedynie lekko pofalowane. Uśmiechała się szeroko, chcąc dać tym do zrozumienia, że cieszy się z zajętego przez nią miejsca. W swojej
CZERWONEJ sukni prezentowała się wspaniale. Miała srebrne, około 13 centymetrowe szpilki, które bardzo głośno tupały. Wyglądała rewelacyjnie.
- Wicekrólem balu zostaje więc Shone McGolins, najlepszy przyjaciel pani Katie - dodała pani burmistrz.
Za Rennet wszedł wyższy od niej mężczyzna ubrany zwyczajnie, lecz wykwintnie. Na ich głowy zostały nałożone srebrne korony.
- Dziękujemy bardzo wicekrólowej i wicekrólowi. Zapraszam więc na scenę główną królową balu, a wraz z nią jej partnera. Przypomnę, że był to bardzo trudny wybór, gdyż (...) - mówiła Taylor.
Do restauracji przybyli ponownie panowie ze stolika 102. Dziewczyny z tego samego stolika odetchnęły z ulgą.
- (...), więc zapraszam na kolumnę królową balu, czyli... Katherine Pierce! - zakończyła Edgard.
Kath uśmiechnęła się sama do siebie i wzięła za rękę Elijah, prowadząc go za sobą. Wszyscy zaczęli bić jej brawo i gratulować, cykać fotki.
- Pani Pierce towarzyszy Elijah Miason, jej chłopak - dodała burmistrz.
- Co za szczęście, że przekręcili nazwisko Elijah. Dzięki temu nikt nie skapnie się, że są tutaj Pierwotni - szepnął Stefan.
- Racja - bruknął Damon.
- Wow, w końcu się ze mną zgadzasz - dopowiedział Stefan, po czym objął Elenę ręką.
- Ciesz się tym, długo to nie potrwa - odrzekł Damon, po czym poszedł w inny kąt do Rebekah.
- Gratuluję serdecznie królowej, oraz królowi balu. Dziękuję i zapraszam do ponownej zabawy - uśmiechnęła się Edgard, po czym oddała mikrofon stojakowi, który gibiąc się chyba naprawdę nie mógł się doczekać go z powrotem.
- Gratuluję Katherine - wyszeptała Caroline.
- Dzięki - wycedziła Kath, po czym podeszła bliżej Damona.
- Nie wiedziałem, że Elijah to twój chłopak - zaśmiał się Salvatore.
- Cóż, ja też nie - uśmiechnęła się sama do siebie. - Tylu nowych rzeczy dowiadujemy się na tym balu, czyż nie?
- Ależ w stu procentach się z tobą zgadzam - zakończył Damon i odszedł.
* * *
Obecny dom członków stolika 102
Caroline walnęła Klausem o ścianę i zdarła z niego jego białą koszulę. Namiętnie pocałowała go, po czym zatopiła swoje ręce w jego orzechowych włosach. Chłopak zdarł z niej suknię i rzucił w kąt, następnie momentalnie rzucił dziewczynę na łóżko. Ta jęknęła z zaskoczenia. Pierwotny położył się na niej i szybko, prawie niezauważalnie zdjął z niej bieliznę. Wampirzyca zaś równie szybko ściągnęła z niego spodnie i bokserki. Leżeli na sobie całkiem nadzy. Klaus począł całować ją po jej całym ciele, a po jakiś 30 sekundach wszedł w nią. Care ujęła go mocniej za szyję i ponownie pocałowała.
* * *
- Stefan, gdzie jesteś? - spytała błąkająca się po pokoju Elena. - Steeeeefaaaaaan!
Nagle ktoś złapał sobowtóra w talii i pocałował w szyję. Następnie bardzo szybko odwrócił ją w swoją stronę. Ich usta i języki zaczęły tańczyć bardzo szybki taniec. Hmm... Czyżby to była cza-cza?
Chłopak rzucił dziewczynę na miękkie łóżko i ponownie pocałował. Lekko zdjął z niej suknię i buty, całując jej stopy. Elena zaś ściągnęła z chłopaka marynarkę i rzuciła w kąt. Następnie swoimi, jak na człowieka, silnymi dłońmi rozerwała koszulę swojego towarzysza. Jakieś 2 minuty potem leżeli na sobie całkiem nadzy. Stefan wszedł w pannę Gilbert bardzo delikatnie, doprowadzając ją i siebie do czystego obłędu...
-----
No i mamy koniec roz. 15! Jeej, cieszymy się! xD Myślę, że ten rozdział był dość ciekawy ;p Ale opinię zostawiam Wam, Wam, i jeszcze raz: Wam. Dziękuję, że czytacie tego bloga i wchodzicie na niego. Mam już ponad 2.000 wyświetleń - to dla mnie MEGA sukces.
Tutaj macie dokładne wyniki głosowania na królową balu. Nie wiem, dlaczego na Klaroline-Pl wyświetla się tylko jeden głos, i to w dodatku na Caroline ;P
Jeśli komuś się nie wyświetliło, mam pisemne wyniki:
Rebekah - 0 głosów
Katherine - 5 głosów
Elena - 3 głosy
Caroline - 3 głosy
Bonnie - 0 głosów
Od tego piątku (24.05) do 29 maja (nie wiem, który to dzień tygodnia, ale bodajże środa :p) NIE MA MNIE! JADĘ DO PARYŻA WRAZ Z MOJĄ KLASĄ, TAKŻE NIE WYCZEKUJCIE W TYM CZASIE ROZDZIAŁÓW!
xoxo, Betka :p.