wtorek, 30 kwietnia 2013

9. "Mam nadzieję, że dokonasz właściwego wyboru."

Klaus ubrał się w mgnieniu oka, tam samo było zresztą z Miss Mystic Falls. Mężczyzna po chwili pocałował kobietę stojącą niedaleko niego a potem zszedł na dół. Zobaczył tam stojącą blondynkę o lekko pofalowanych włosach. Słysząc kroki Klausa odwróciła się ku niemu.
- A więc kto ma ten kołek? - zapytał Nik.
- Twój ukochany kolega z młodości - oboje zaśmiali się. - Aktualny władca miasta, które pomogliśmy zbudować.
- Nowego Orleanu... - wymruczał chłopak. - Ale władcą jestem ja - powiedział dumnie.
- Marcel... Kojarzysz go może? - uśmiechnęła się. - Zawiodłeś go, to ciebie ma na celu - dodała.
- Muszę tam pojechać i... po prostu go zabić.
- Mogę ci pomóc, całe rodzeństwo może ci pomóc, jeśli tego chcesz - powiedziała.
Klaus w mgnieniu oka spakował swoją walizkę i napisał coś na kartce papieru. Zostawił ją na stole, a potem wraz z Rebekah udali się do lamborghini.
Caroline zeszła na dół w poszukiwaniu swojego chłopaka. Nikogo nie znalazła. Jedyne co widziała w pokoju prócz mebli i obrazów autorstwa Klausa to list. Dziewczyna wzięła kartkę w swoje dłonie i zaczęła czytać:

"Najdroższa Caroline,
  nie chcę Ciebie zmuszać do niczego. Decyzja będzie należała wyłącznie do Ciebie, kochana.
  Wraz z moim rodzeństwem wybieram się w długą podróż. Pewna nadludzka osoba ma przedmiot, który może nie tyle co zabić mnie i rodzeństwo, ale także Ciebie. Działa to w ten sposób, że gdy zostanę zabity ja lub ktokolwiek inny z rodu Pierwotnych, każdy kto został przez tego wampira przemieniony, umiera razem z nim. Kołek ten jest z Białego Dębu, jedynego drzewa, które może zabić pierwsze wampiry i mnie - pierwszą hybrydę. Pościg za nim i unicestwienie go nie będzie trwało krótko, gdyż Marcel jest sprytny i nie da się tak łatwo usunąć go z tego świata. Prawdopodobnie nie tyle będziemy go gonić po USA, ale także po reszcie świata. Kocham Cię i serce mi pęka, kiedy wiem, że muszę Ciebie zostawić tutaj, w Mystic Falls, ponieważ wiem, jakie grozi Ci niebezpieczeństwo. Zapewne zadajesz sobie pytanie "no, jakie?", a więc już odpowiadam: WIELKIE. Grozi Ci wielkie niebezpieczeństwo. Chcąc tego uniknąć wyjechałem tylko z moją siostrą Rebekah, po drodze będziemy zabierać resztę rodzeństwa: Elijah, a razem z nim żywy Kol, z którego po prostu wyciągniemy sztylet. Nie martw się, nie porwie Ciebie (znowu). Ale... za bardzo Cię kocham, abym na tyle czasu mógł zostawić Cię z dala ode mnie. A więc: decyzja należy do Ciebie - albo zostajesz w Mystic Falls i żyjesz swoim dawnym życiem, albo jedziesz ze mną i moim rodzeństwem. Mam nadzieję, że dokonasz właściwego wyboru. Dopowiem tylko, że nasza podróż zacznie się w Nowym Orleanie.
  Kocham Cię i już tęsknię za Tobą
  ~ Klaus."

Caroline zaśmiała się ironicznie. 
- Czy on naprawdę myśli, że mogłabym zostawić mamę, przyjaciół i znajomych, szkołę i Mystic Grill dla jakiejś podróży po świecie, która będzie niebezpieczna?... Jeśli tak myśli, to po prostu... miał rację.
Dziewczyna bez chwili namysłu poszła na górę, gdzie spakowała swoje wszystkie ubrania i kosmetyki. Zadowolona wzięła telefon i postanowiła na samym początku przeprosić swoje najdroższe przyjaciółki za niestosowne zachowanie w Mystic Grill. Zadzwoniła do nich i wyznała swoje przeprosiny. Obie dziewczyny przyjęły to bardzo miło, ale na słowa, że wyjeżdża, a wszelkie testy do szkoły będzie wysyłała e-mailem, skamieniały (choć ich nie widziała, to czuła to). Później wyznała wszystko mamie, później swojemu drogiemu przyjacielowi - Mattowi, Damonowi i Stefanowi. Do Tylera nawet nie miała ochoty napisać SMSa. Na sam koniec zadzwoniła do Klausa.
- Tak? - usłyszała jego głos.
- Klaus, przeczytałam list, który zostawiłeś na stole...
- ...i? - przerwał jej.
- I zastanawiam się, czy...
- ...czy? - znów jej przerwał.
- Czy Nowy Orlean jest daleko? - zapytała, śmiejąc się. Męski głos, który słyszała w telefonie również się zaśmiał, ale triumfalnie. 
- Nie jest tak daleko - oznajmił. - Spotkajmy się pod tą samą restauracją, co niedawno.
- Dobrze. A więc do zobaczenia! - krzyknęła z radością.
Chwilę potem wampirzym tempem wraz z walizką w dłoniach znalazła się pod sklepem samochodowym. Od razu przypadł jej do gustu fioletowy Matiz. Kilka minut później przy Care znalazł się pracownik sklepu.
- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytał uprzejmie. 
- Tak, proszę mi wsadzić rejestrację do tego auta - wskazała palcem Matiza. - Kupuję je.
- Oczywiście - odrzekł posłusznie pracownik. Po chwili wszystko było gotowe.
- Ile się należy? - zapytała Caroline.
- Trzydzieści dwa tysiące - oznajmił z dumą.
Dziewczyna podeszła do pracownika. Uśmiechnęła się niezwykle miło. Potem jednym szybkim ruchem złamała pracownikowi kark i odebrała z jego dłoni kluczyki. Włożyła walizkę do bagażnika, a potem wsiadła do fioletowego autka.
- No to jedziemy - powiedziała i przekręciła kluczyk w stacyjce.

-----

No i mamy rozdział 9! Mam nadzieję, że komentarzy będzie coraz więcej, bo ostatnio z nimi słabo. Jeśli macie jakieś uwagi lub propozycje, piszcie! Z chęcią przeczytam.

xoxo, Betka :p.


                                   

2 komentarze:

  1. Uwaga będzie krytyka! :)
    Doszłam do tego rozdziału z wielkim trudem :/ Relacje między Caroline a Klausem w serialu są przepiękne wręcz magiczne ..a tu szkoda gadać :C Okropnie je spłyciłaś... to po pierwsze po drugie całe opowiadanie takie jest przez zachowania bohaterów :/ Ja jako czytelniczka na pewno już dalej nie będę tego czytać. A teraz na koniec taka mała rada ode mnie :) - Jeśli np chcesz pisać o Klaroline ( co już robisz ale ci nie wychodzi) powinnaś rozwijać ich relacje powoli dzięki temu opowiadanie było by dużo ,dużo lepsze. Więcej opisów :) . Pomyśl nad zachowaniem bohaterów :) No to chyba tyle z tego co chciałam powiedzieć ^^ Żegnam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)