niedziela, 28 kwietnia 2013

7. "To nie twoja wina!"

- Gdzie jest Caroline? - zapytał zdenerwowany Elijah.
- Skąd ja mam to wiedzieć? - odpowiedział pytaniem Kol.
Gdyby był tutaj sam z bratem, to czemu nie, powiedziałby mu. Ale siedzi przy nim Bonnie, która nic nie wie o jego niecnym planie. "Sorry Bonnie, nie teraz" - pomyślał Kol.
- Bonnie, pogadamy innym razem, okay? - powiedział milutko do dziewczyny.
- Okay, cześć Kol i cześć jego bracie - odrzekła, po czym wyszła.
Elijah podszedł wolnym krokiem do Kola. Pierwotny wiecznie ubrany jest w garnitur, dzięki temu wygląda naprawdę okay - według niego samego. Kol stał dalej bez koszulki, poczuł się niezręcznie przy swoim starszym bracie. 
- Twoja koleżanka wyszła, powiedz mi więc, gdzie jest Caroline? 
- Po co ci ona? - spytał Kol.
- Mi ona nie jest do niczego potrzebna. Ale nasz brat się o nią martwi - wyjaśniał Elijah. - Zagroził, że cię zabije. Sam nie wiedziałem, dlaczego, ale teraz już wiem. Pokazał mi dowód, że to ty ją porwałeś. A więc mi ją oddaj, lub sam ją znajdę.
- Zdradziłeś mnie, jak mam ci teraz ją tak po prostu oddać?! - krzyknął do brata z wyrzutem.
- Kol, gdybym powiedział Klausowi, gdzie jest twój dom, myślisz, że byłbym tutaj sam?
Elijah podszedł do brata jeszcze bliżej niż był wcześniej. Po chwili wydusił z siebie słowo "przepraszam". Kol nie wiedział o co mu chodzi, ale po chwili zrozumiał. Elijah wbił w swojego brata sztylet, złapał go i zaniósł do trumny. Kilka minut później zaczął chodzić po domu Kola, szukając Caroline. Nareszcie, gdy dotarł do ostatniego pokoju na piętrze 1 znalazł Caroline. Ku zdziwieniu musiał wyłamać drzwi, bo nie mógł dotknąć klamki.
Caroline dalej siedziała na łóżku. Nie robiła kompletnie nic, tak jak nakazał jej Kol. Elijah skapnął się, o co chodzi i podszedł do dziewczyny patrząc jej w oczy.
- Jesteś wolna, możesz robić, co chcesz - wyszeptał.
Po chwili Care ocknęła się. Spojrzała na siebie, dalej była w firance. Później spojrzała na faceta stojącego przed nią.
- Kim ty jesteś? - zapytała.
- Jestem Elijah, brat Klausa. Najstarszy z naszego rodzeństwa - powiedział.
- Ah, Elijah... Klaus mówił coś o tobie podczas pobytu w Nowym Orleanie. Mówił, że wyciągnąłeś sztylet z Kola, który mnie porwał.
- Spokojnie, sztylet znów spoczywa w Kolu - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Uff - westchnęła z ulgą. - Zabierzesz mnie do Klausa? - poprosiła.
- Oczywiście, Caroline - oznajmił, po czym pomógł Caroline wstać i zszedł z nią na dół.
Weszli do czarnego BMW, które należało do Elijah, a zaraz po chwili ruszyli w stronę domu Klausa.

*  *  *

Klaus chodził po salonie w tę i z powrotem. Nie dopuszczał do siebie myśli, że coś mogło się stać Care. Jego sypialnia była cała porozwalana. Jedynie salon i łazienka przetrwały.
- Oby Elijah go znalazł, oby Elijah ją znalazł... - szeptał ciągle Klaus.
On - bo Elijah go zasztyletuje, ona - bo ją kocha.
Po chwili do drzwi się otworzyły a w nich ukazał się Elijah i owinięta firanką blondynka. Klaus wampirzym tempem podbiegł do Caroline i przyciągnął ją do ściany po czym namiętnie pocałował. Caroline odwzajemniła pocałunek równie namiętnie.
Elijah przyglądał się tej scenie. Był zdumiony tą miłością, bo przecież Caroline nie cierpiała Klausa jeszcze jakieś 5-6 dni temu. Zastanawiał się, jaki jest haczyk, ale chyba po prostu go nie było.
- Bałam się - wyszeptała do ucha Nikowi Care. - Dobrze, że jesteś przy mnie.
- Przepraszam Caroline. To przeze mnie. Nie powinienem schodzić wtedy na dół - Klaus zaczął obwiniać się.
- To nie przez ciebie, Klaus - powiedziała Caroline. - To przez Kola, to on mnie porwał.
- Ale gdybym był tam ciągle z tobą, nie doszłoby to tego - dalej się obwiniał.
- Klaus, przestaniesz w końcu?! To nie twoja wina! - krzyknęła w końcu do niego Caroline.
Chłopak westchnął głęboko, a potem odwrócił głowę w stronę swojego brata.
- Dziękuję, Elijah. Mam u ciebie dług - uśmiechnął się do niego.
- Nie ma za co, bracie - Elijah odwzajemnił uśmiech.
Chwilę potem Elijah wyszedł z domu Klausa. W oku miał łzę. "Tak bardzo chciałbym mieć kogoś, kto kocha mnie i kogo kocham ja. Kogoś, z kim mógłbym się śmiać i płakać. Kogoś, kogo bym z wielką chęcią i uśmiechem na twarzy witał, a z łzami w oczach żegnał. Kogoś, kogo kochałbym całym sercem..." - myślał.
Chwilę potem Caroline wbiegła na górę i ubrała się w szary, przylegający do niej t-shirt, oraz w długie czarne legginsy. Jej niebieski BUTY idealnie pasowały do takiego samego koloru marynarki. Wyglądała rewelacyjnie.
- Dzisiaj poniedziałek, a mnie nie było w szkole - jęknęła Caroline. - Co sobie pomyśli mama?! - zaczęła martwić się.
- Spokojnie, twoja mama o wszystkim wie - powiedział Klaus. - Nie była zadowolona z tego, ze zerwałaś z Tylerem, ale powiedziała, że twoje szczęście jest dla niej najważniejsze.
Care uśmiechnęła się. Zrobiło jej się miło słysząc takie słowo.
- Napisałem ci zwolnienie z lekcji, dasz je jutro nauczycielom. - Chłopak podał dziewczynie karteczkę. - Jeśli chcesz, mogę ci napisać jeszcze na jutro. Spędzimy razem czas.
- Jestem za! - odpowiedziała uśmiechnięta.
Nagle do domu wparował Tyler. Caroline przewróciła oczami, a gdy tylko ten wszedł do domu powiedziała do Klausa:
- Chodźmy się kochać. 
- Teraz? - zapytał zdziwiony Klaus.
- Byłam porwana, ale odzyskałeś mnie. Dziki seks wampira i hybrydy jest teraz bardzo wskazany. 

-----

Oto i 7 rozdział :) Zapraszam do komentowania!

xoxo, Betka :p.





2 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Ma tylko jedną wadę... jest za krótki. Po przeczytaniu go nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę :) Postaram się pisać dłuższe :P
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)