sobota, 27 kwietnia 2013

6. "Uspokój się i powieś te firanki z powrotem"

Caroline spojrzała szybko pod kołdrę. Tak, była dalej naga.
- Jak ty mnie porwałeś? - zapytała.
- Moja droga, Klaus bał się opuścić ciebie nawet na chwilę. Ale był głodny i wyszedł na chwilę na parter. W tym czasie porwałem ciebie i wziąłem do mojej kryjówki - uśmiechnął się Kol.
- Jak zareagował z mojej nieobecności? - pytania zadawała bez żadnego "yyy", "eee".
- Zostawiłem mu list, przeczytał go i zaczął rzucać meblami. Krzyczał, że mnie zabije.
- Co napisałeś mu w liście?
- Kol - odpowiedział.
- Dobrze, już wiem, jak masz na imię. Ale co napisałeś mu w liście?
- Napisałem mu swoje imię. To wystarczyło.
Dziewczynie napłynęły do oczy łzy.
- Jestem naga - oznajmiła.
- Wiem to.
- Daj mi jakieś ubrania - rozkazała.
- Nie ma mowy. Wolę cię taką, jaka jesteś teraz.
- Ja wolę siebie w ubraniu.
- Teraz to ja decyduję.
- To moje ciało, więc daj mi ubrania.
- To mój dom, więc nie mam damskich ubrań - zakończył Kol.
Wstał i wyszedł. Tak po prostu, zostawiając blondynkę samą.
- Nie wytrzymam zaraz, muszę się ubrać! - krzyknęła sama do siebie.
Oglądnęła cały pokój od kąta do kąta. Nie zauważyła tam nic konkretnego ale... Zaraz! Firanki! Kol ma firanki! Wampirzym tempem ruszyła do okien, zerwała z nich firankę i owinęła się - najpierw jedną, potem drugą, trzecią i w końcu nic nie było widać. 
Cały dom był przygotowany na odwiedziny Caroline. Z okien zostały wyłamane rączki, a klamki drzwi były oblane werbeną. Nie mogła wyjść z pokoju żadnym sposobem.
"Zawsze mogę rozbić okno!" - wpadło Care do głowy. "Fajny pomysł, ale nie mam czym ich rozbić..." - pomysł niestety nie był dobry, gdyż w pokoju było tylko łóżko. 
Chodziła nerwowo po pokoju owinięta niebieską firanką. Prawo-lewo-prawo-lewo. Nic nie wpadło jej do głowy. Klaus na pewno jej szuka. Ale jaka jest szansa, że ją znajdzie? Jedna na tysiąc. Jaka jest szansa, że Kol jej nie zabije? Jedna na milion. 
- Kol, przysięgam, że gdy będę mieć okazję to zabiję cię! - wykrzyczała na cały głos. Po chwili do jej pokoju wbiegł Pierwotny. 
- Caroline, uspokój się i powieś te firanki z powrotem. Mam tu sprawy do załatwienia z twoją przyjaciółeczką - wykrzyczał. 
- Z kim? - zapytała.
- Z kochaną czarownicą Bennett - odparł. Po chwili podszedł do niej i spojrzał jej w oczy. - Nie będziesz krzyczeć, kopać ani nic innego. Będziesz siedzieć na łóżku i nic nie robić - zahipnotyzował ją. Później w szybkim tempie zbiegł na dół.
*  *  *
- Załatwmy to szybko - powiedziała Bonnie do Kola. - Ale jeszcze raz mówię, nikt ma o tym nie wiedzieć, że tu jestem.
- Oczywiście, wiedźmo Bennett - na słowa Kola czarownica przewróciła oczami.
- Lepiej zacznij mówić, czego chcesz - rozkazała.
Kol obszedł kółko wokół Bonn i zaczął mówić:
- Wiesz dobrze, na co mnie stać.
- Wiem.
- A ja wiem, na co stać ciebie - ostatnie słowo wymówił bardzo wolno. - Dlatego jesteś mi potrzebna. 
- Jestem ci potrzebna, bo stać mnie na dużo? - zaśmiała się ironicznie. - To są chyba jakieś żarty! 
- W żadnym wypadku, Bonnie. Musisz kogoś zmienić, całkiem.
- Wiesz bardzo dobrze, że takie zaklęcia mogę wykonywać tylko na ludziach - dodała. - Więc jeśli chcesz zmienić kogoś ze swoich braci, to niestety, nie uda ci się.
Kol zaśmiał się cicho.
- Zmienisz swoją przyjaciółkę - wyjaśnił dziewczynie. 
- Którą? W porównaniu do ciebie, mam wiele przyjaciółek - uśmiechnęła się do chłopaka ironicznie.
- Elena Gilbert - wyciedził. - Kojarzysz? 
- O nie, nie mój drogi. Nie będę jej zmieniać! 
- Zrobisz to.
- Nie! - Bonnie rozpłaszczyła swoją dłoń w powietrzu i zaczęła lekko przesuwać ją w prawo.
Kol zaczął się uginać i łapać za głowę. Krzyczał "aaa" a na jego twarzy było widać okropny ból. Nie spodziewał się, że czarownica zna takie mocne zaklęcia. Wił się z bólu, chcąc powiedzieć Bonnie by przestała, lecz nie dał razy powiedzieć ani słowa. 
- Wystarczy - powiedziała Bonnie i złożyła rękę w pięść. - Jeśli jeszcze raz będziesz kazał mi skrzywdzić moich przyjaciół, będziesz torturowany przeze mnie dłużej. O wiele dłużej.
- Przepraszam - odrzekł Kol. - Ale to jest konieczne jeśli chcesz mi pomóc zemścić się na Klausie.
- Konieczne jest krzywdzenie moich przyjaciół?! - krzyknęła Bonnie. - Jeśli to ma tak wyglądać, to już wolę, aby Klaus żył. 
Kol złapał się za głowę, rozmyślał co może zrobić. Nie mógł zahipnotyzować Bonnie, widział, że nosi bransoletkę z werbeną. Stała przed nim zdenerwowana, musiał jakoś ukoić sytuację. Zdał się na swój testosteron i rewelacyjne włosy.
- Dobra, może pracę zostawmy na później? - zaproponował.
- Co masz na myśli? - zapytała Bonnie.
- Usiądziesz, czego się napijesz, pogadamy... - powiedział. 
- Okej, czemu nie. - Czarownica wzruszyła ramionami i usiadła na skórzanej kanapie, przed którą znajdował się kominek. 
Kol wszystko dokładnie zaplanował. Nie miał zamiaru w żaden sposób hipnotyzować Bonn, ale tylko wzbudzić jej pożądanie w nim samym. Nalał więc do 2 szklanek burbona i podszedł z nimi powoli do Bonnie. W trakcie podawania napoju dziewczynie oblał swoją czarną koszulkę.
- Kur... - urwał słowo. Oczywiście zrobił to specjalnie. Ponieważ oblał znaczną część koszulki, zdjął ją, tak jak to zaplanował wcześniej. - Wybacz.
Wiedźma poczuła się niezręcznie. Kol miał wspaniałe ciało, a teraz w dodatku podawał jej w tym stanie burbona. Ciepło kominka było tak przyjemne, że nie zważając na powagę sytuacji wyciągnęła się.
- Proszę, weź ten - podał dziewczynie pełną szklankę z alkoholem. - Pójdę sobie nalać nowego.
Poszedł, nalał i podszedł do Bonnie.
- Jestem ciekawa, co się dzieje z Caroline - wyżaliła się Bennett. - Ostatnio jest taka... inna.
- Spokojnie, zapewne nic jej nie jest - powiedział Kol, trochę zbity z tropu.
Nagle drzwi od domu Kola otworzyły się, a ukazał się w nich sam Pierwotny Elijah.
- Bracie, nie tak miało wyglądać łączenie naszych więzi rodzinnych - powiedział.
Widać było, że Kol przestraszył się brata, i to nie mało.

-----

Na prośbę zrobiłam trochę mniej Klaroline w tym odcinku. Zresztą, w nim w ogóle nie ma Klausa z wiadomych przyczyn :) Myślę, że odcinek jest ok. 

xoxo, Betka :p.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)