piątek, 26 kwietnia 2013

5. "Nie wiedziałam, że masz tak na imię"

Po chwili Caroline odkleiła się od chłopaka.
- Dobra, wystarczy - powiedziała. - Wracajmy coś zjeść - rozkazała.
- Jak sobie życzysz.
Powolnym krokiem wyszli z łazienki damskiej wracając do stolika nr 56. Klaus odsunął krzesło dziewczynie, by zdołała usiąść. Później sam usiadł.
- Klaus... - wydusiła Care. - Słuchaj, przypominam sobie, dlaczego tak właściwie u ciebie mieszkam. Chcesz mnie chronić. Ale, przed kim?
Pierwotny wziął oddech chcąc coś powiedzieć, ale nagle do ich stoliku podszedł wysoki brązowowłosy mężczyzna. W szklance miał prawdopodobnie burbona. Wzrokiem oglądnął każdy detal Caroline, stoliku i Klausa.
- Niklaus, Niklaus, Niklaus - powiedział do mieszańca. - Nowy Orlean? Stary, wiedziałem, że tu będziesz. Słabe zagranie.
- Co?! Jaki Niklaus! Lepiej się odwróć i wyjdź! - krzyknęła Care do faceta stojącego przed ich stolikiem.
- Caroline, skarbie, Klaus to tylko zdrobnienie od mojego imienia Niklaus... - wydyszał.
- Oł, nie wiedziałam, że masz tak na imię - powiedziała. Jej policzki zrobiły się całe czerwone.
Przybyły gość zaśmiał się.
- Caroline, myślałem, że jesteś bardziej inteligenta - rzekł tak po prostu.
- Skąd znasz moje imię? - Care patrzyła raz na Klausa, raz na przybysza.
- Nik, nie mów, że mnie nie zna - powiedział z wyrzutem brunet.
- Kol, nie plącz w to Caroline - zakończył. - Znajdź sobie inną ofiarę.
- Znasz go? - zapytała po chwili blondynka.
- To przed nim cię ukrywałem - wydusił.
- Cześć, jestem Kol Mikaelson, brat Klausa - podał rękę Miss Mystic Falls jak 6letnie dziecko.
- Nie mam zamiaru podawać dłoni jakiemuś durnemu pierwotnemu, który nie jest hybrydą, w przeciwieństwie do Klausa! - krzyknęła.
- Oh, Caroline, nie jestem durny. Jestem inteligentny. Chyba, że właśnie tak na inteligencję mówi się w XXI wieku - wycedził Kol. Po chwili zwrócił się do Klausa. - Wiesz, że Finn nie żyje?
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro - wycedził Mieszaniec.
- Mi również - dopowiedział pewny siebie Kol.
- Swoją drogą, kto był na tyle głupi by wyciągnąć z ciebie sztylet? - zapytał.
- Nasz kochany brat - wyjaśnił swojemu bratu. - Najstarszy z nas.
- Elijah?! (czytaj: Ilajża) Po co to robił?! - Caroline patrzyła na Pierwotnych z wielkim skupieniem.
- Masz jeszcze jednego brata? - zapytała.
- Tak, kochanie - zwrócił się do Care, po chwili odwrócił głowę z powrotem do Kola.
- Robił to, mój drogi, ponieważ chce aby więzi naszej rodziny były jeszcze większe niż są teraz. Czyli, żeby te więzi po prostu były.
- A po co ci do tego ja? - zapytała spokojnie dziewczyna.
- Ty, Caroline, jesteś jedyną osobą, która sprawia, że Klaus jest szczęśliwy. Za to, co zrobił mi i rodzeństwu, chcę by cierpiał. Moim zamiarem jest cię porwać, oraz zrobić rzeczy, których Klaus nie musi wiedzieć.
- W żadnym wypadku nie zgadzam się na porwanie - powiedziała Caroline. - Porwij sobie kogoś innego.
Kol zaśmiał się ironicznie. Słysząc, że w tle kapela gra piosenkę Arethy Franklin "THINK", ruszył skocznie ramionami.
- Aretha (czytaj: Areta) Franklin... Uwielbiam ją. Lubisz soul, Caroline? - zwrócił się do dziewczyny.
- Nie przepadam, ale niektóre kawałki są fajne - odpowiedziała.
- Co za pech - zrobił minę zbitego psa. - Bo jeśli cię w końcu zabiorę do siebie, wkoło będzie tylko soul i jazz.
- Poprawka, jeśli mnie porwiesz, wkoło będą ściany - Klaus uśmiechnął się ironicznie.
- Jest bardziej inteligenta niż ty, Kol - dopowiedział hybryda.
- Bardzo śmieszne, Caroline. Naprawdę, uśmiałem się do łez - po chwili wampirzym tempem podbiegł do Caroline. Klaus złapał ją pod stołem za rękę. - Powinnaś zacząć się bać. Nie działam sam - zakończył, po czym zniknął.
- Nic ci nie jest? - zapytał natychmiastowo Klaus.
- Nie, nic. Spokojnie - uśmiechnęła się do niego. - Ale, czy możemy już wracać? - poprosiła.
- Oczywiście - zgodził się Klaus.
Złapał Caroline za rękę i wyszedł, zapominając całkiem o zapłaceniu rachunku. Upiekło mu się, gdyż nikt nie upomniał go o pieniądze. Jedyne, co usłyszał wychodząc z restauracji to:
- Merci et à bientôt*.
Powrót, zapewne dzięki lamborghini, trwał bardzo krótko. Caroline, choć nie dając po sobie poznać, była zmartwiona Kolem i tym jego całym "porwaniem". "Spokojnie Caroline, to zapewne tylko żart" - mówiła sobie w myślach. "Jeżeli mnie porwie, to Klaus mnie uratuje".
Gdy znaleźli się już w domu, za chwilę wbiegli na 1 piętro i zaczęli siebie na zmianę rozbierać. Po chwili osiągnęli spełnienie.
*  *  *
Caroline otworzyła oczy, przewróciła głowę na prawą stronę, chcąc ujrzeć Klausa. Wykonała szybki ruch głową, a po swojej prawej stronie ujrzała Pierwotnego, ale... nie Klausa, tylko Kola.
- Zdziwiona? - zapytał ironicznie.

-----

*Dziękuję i zapraszam ponownie.

No i rozdział 5 zakończony!
Jeśli dalej nie opanowliście tego, to dodaję, że tam gdzie cały wyraz pisany jest CapsLockiem i jest w innym kolorze niż czarny znajduje się link z załącznikiem.

xoxo, Betka :p.






2 komentarze:

  1. Ciekawa historia :) ale czy mogłabyć od czasu do czasu dać jakieś sceny z życia innych bohaterów, np. Bonnie? A tak w ogóle uważam, że masz prawdziwy talent jeśli chodzi o pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za słowa pochwały :) Postaram się dodać sceny z życia innych bohaterów :D
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)