wtorek, 23 kwietnia 2013

1. "Serio? Musiałeś?"

Na początek powiem tylko krótkie: cześć! :) A teraz do rzeczy, kilka faktów o opowiadaniu:
Caroline Forbes jest już wampirem - dzięki Niklausowi. Chodzi z Tylerem, hybrydą. Nie cierpi (tak w 50%) Klausa.
Nikt nie wie, co się stało z Klausem, gdyż zniknął.
-
- Nie igraj ze mną! - krzyknęła roześmiana Caroline do stojącego tuż obok niej Tylera. - Wiem, że to nie był setpoint!
Dzień był piękny. A ponieważ była to sobota, Care chciała aktywnie spędzić czas. Zadowolona, że jej chłopak gra z nią w tenisa, cieszyła się dniem.
- Ugh! A myślałem, że dzięki temu wygram! - odkrzyknął również uśmiechnięty Tyler.
- Nic z tego! - powiedziała blondynka, chcąc znaleźć w kieszeni spodenek nową piłkę do gry.
Kort znajdował się w lesie. A tak właściwie to na łące, która w lesie znalazła sobie miejsce do "zamieszkania". Prowizoryczna siatka do gry, utworzona przez Tylera z patyków i sieci na ryby, była coraz mniej stabilna. Jeśli ktoś trafiłby w nią piłką, ległaby w gruzach.
Care znalazła piłkę. Bez namysłu podrzuciła piłkę i odbiła... prosto w "siatkę". Po chwili wszystko opadło na ziemię.
- Care, musiałaś? Właśnie się rozkręcałem! - krzyknął z drugiego końca kortu Ty.
- Sorki... - wydusiła z siebie Miss Mystic Falls. - Weź idź po jakieś patyki, ja odpocznę.
- Okay - mruknął - zaraz będę. - Tyler w wampirzym tempie wbiegł w głąb lasu.
Blondynka spokojnym krokiem podeszła do swojej torby, która leżała pod ogromnym dębem. Hałaśliwie otworzyła ją i wyciągnęła z niej wodę. Już miała się napić, gdy ktoś złapał ją w talii.
- Tyler, nie spodziewałam się, że tak szybko wró... - lekko obróciła się w stronę "ktosia". - Klaus?!
- Ciszej! - rozkazał jej.
- Nie będziesz mi rozkazywał! - krzyknęła ponownie. Ku zdziwieniu Klausa nie wyrywała się z jego objęć.
- On tu zaraz będzie - wyszeptał Klaus. - Nie możesz tu zostać.
- Co? Kto tutaj będzie? - zapytała ciekawska Care.
- Nie ma na to czasu, kochana - powiedział srogim, a zarazem opiekuńczym tonem. - Ufasz mi?
- Słucham?! Oczywiście, że nie! - krzyknęła szeptem.
- No cóż, coś musimy zrobić z tym fantem... - wyszeptał jej prosto do ucha Nik. Po chwili wziął ją na ręce.
- Co ty robisz?! Odłóż mnie natychmiast na ziemię! - rozkazała.
Lecz Klaus nie posłuchał się Miss. Wampirzym tempem z Caroline na rękach wybiegł z lasu, a chwilę potem pod swoim domem.
- Nie rozumiesz po ludzku?! MIAŁEŚ MNIE OPUŚCIĆ NA ZIEMIĘ, TAM W LESIE! - krzyknęła oburzona Care.
- Nie jestem człowiekiem, pewnie dlatego nie zrozumiałem - uśmiechnął się figlarnie. Caroline dalej była na jego rękach.
- Upuścisz mnie w końcu? - poprosiła delikatniejszym głosem blondynka.
- Z wielką chęcią, ale nie tutaj - w super szybkim tempie wbiegł do swojego domu. Podbiegł do kanapy, na którą jak lalkę z porcelany położył Caroline. - Zadowolona? - zapytał.
- Nie! - odkrzyknęła. - Można powiedzieć, że mnie ukradłeś!
- Caroline, próbuję cię chronić, a ty w taki sposób się odwdzięczasz?
- Chronić przed kim?! Przed Tylerem?! - krzyknęła oburzona.
- Oczywiście, że nie... Ale, z chęcią bym to zrobił.
- Ugh!.. - mruknęła Care. - To przed kim w takim razie?
- Przed kimś, kto zabija każdego, kto stanie mu na drodze.
- Nie rozumiem...
- Dowiesz się zapewne jutro rano - Klaus powolnym, ludzkim krokiem podszedł do Caroline i usiadł obok niej. - Dzisiaj zagrajmy w pytania.
- Słucham?! Mam grać w pytania, z TOBĄ?!
- Zgadza się.
- Nie mam zamiaru! - Caroline stawiała opór, choć w głębi serca tego nie chciała.
Nastała niezręczna cisza, przerywana czasem głośniejszym oddechem dwóch różnych płci. Lecz Caroline postanowiła jednak się "pobawić".
- No więc, dlaczego mnie porwałeś? - zapytała.
- Musiałem - odpowiedział Klaus.
- Serio? Musiałeś? Dlaczego?
- Gdyż muszę cię chronić, Caroline - popatrzył jej prosto w oczy. Ona odwróciła wzrok z jego oczu na jego nogi.
- Twoja kolej - wypaliła.
- Dobrze, kim dla ciebie jestem?
- Jak to kim, wrogiem - odpowiedziała super pewna siebie, ale tylko od zewnątrz. Klaus ujął jej podbródek, aby ich oczy mogły się spotkać.
- Powiedz prawdę - powiedział, tym samym hipnotyzując ją.
- Och, nie jesteś żadnym wrogiem! Jesteś... przyjacielem.
- Dzięki za szczerość - uśmiechnął się. - Teraz ty.
- No dobra, kim JA dla ciebie jestem?
- Moją miłością - odpowiedział bez zastanowienia.
- Och, Klaus! Nie zaczynaj! Nie kocham cię! - krzyknęła.
- Nie masz prawa osądzać mnie o miłość - rzekł spokojnie. - Dobra, może skończmy tę grę...
- Dlaczego? Grajmy dalej. Skoro mnie tu więzisz, nie mam nic do stracenia.
- Jak wolisz... Kochasz mnie? - Caroline zaprzeczyła ruchem głowy. Klaus znów ujął jej podbródek, aby ich oczy mogły się spotkać. Tym razem nie hipnotyzował jej. - Odpowiedz.
Nastała długa cisza...
-----
Myślę, że rozdział udany :p Zapraszam na następny!

xoxo, Betka ;p.


1 komentarz:

  1. fajne ale nie podobało mi sie tylko to ze Klaus ja pod koniec zahipnotyzował to nie w jego stylu ! ale po za tym super :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za dodany komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy :)